Sprawa małego Alfiego wstrząsnęła Wielką Brytanią. Po tym jak w 2021 roku dziewięciolatek zmarł w szpitalu na skutek licznych obrażeń ciała na jaw wyszły szokujące fakty z życia rodziny.
Początkowo matka chłopca, Carla Scott twierdziła, że chłopiec upadł i uderzył się w głowę. Taką wersję usłyszeli też dyżurni numeru alarmowego 112 gdy wzywała pogotowie do nieprzytomnego syna.
Czytaj także: "Mama jest bita". Po pomoc zadzwoniła mała dziewczynka
Gdy chłopiec zmarł okazało się, że na jego ciele medycy znaleźli ponad 50 śladów przemocy. Carla Scott i jej partner Dirk Howell zaprzeczali jednak, że doszło do morderstwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Matka chłopca skłamała także co do momentu w którym miała znaleźć nieprzytomne dziecko, ukryła także przed policją fakt, że w czasie gdy konał jej syn, jej partner był na miejscu. Twierdziła początkowo, że nie było go w tym czasie w domu.
Po dwóch latach śledztwa policja i sąd nie mają jednak żadnych wątpliwości, a zebrane dowody i zeznania sąsiadów i innych świadków ujawniają makabryczną prawdę. Okazuje się, że para od dawna znęcała się nad dziewięciolatkiem. A bicie i przetrzymywanie dziecka w wannie z lodowatej wodą były stałym elementem surowej dyscypliny do stosowania której matkę Alfiego namawiał jej partner.
Znająca sprawę kuratorka sądowa cytowana przez BBC powiedziała, że kary, które Alfie znosił, obejmowały bicie pasami, zmuszanie do stania na zewnątrz w nocy i oblewanie go zimną wodą oraz zamykanie go w domu.
Jej wersję potwierdzili sąsiedzi, którzy widywali chłopca błagającego opiekunów by wpuścili go do domu.
Dirk Howell (partner matki przyp.red.) wierzył w dyscyplinę - zeznała kuratorka i dodała, że Alfie miał siniaki na całym ciele i ślady podduszania.
Matka i jej partner nie przyznają się do winy. Proces jest w toku.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.