Według niektórych aktywistów na sobotnim proteście w stolicy USA może pojawić się nawet ponad milion osób. Ma to być kulminacja trwających od 12 dni demonstracji i zamieszek, do których iskrą była śmierć czarnoskórego George'a Floyda, zamordowanego przez policjanta w Minneapolis.
Jak donosi agencja Reutera, od rana pod Białym Domem gromadzą się oddziały wojska, które mają chronić siedzibę prezydenta przed ewentualnym szturmem. Tylko rano widziano sześć autobusów wypełnionych żołnierzami w pełnym rynsztunku i z tarczami.
Dostajemy od ludzi informacje sugerujące, że sobotnie zgromadzenie może być jednym z największych kiedykolwiek odbywających się w Waszyngtonie - powiedział lokalnej telewizji WLJA szef stołecznej policji, Peter Newsham.
W tym samym czasie demonstracje mają być organizowane właściwie we wszystkich ważniejszych miastach kraju. Zdaniem Newshama pozwala to przypuszczać, że liczba demonstrantów będzie trochę niższa, niż w przypadku odbywających się w stolicy demonstracji ogólnokrajowych, jak np. zeszłoroczny Marsz Kobiet, który przyciągnął ponad milion uczestniczek i uczestników, czy np. protesty po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa w styczniu 2017 roku.
Czytaj także:
Zamieszki w USA. Możliwe walki z udziałem wojska
Władze miasta wyrażają nadzieje, że nie powtórzą się sytuacje z poprzedniego weekendu, kiedy zasadniczo pokojowe demonstracje przeistaczały się w nocy w zamieszki rabunki i i akty wandalizmu.
Liczymy na to, że wszyscy spokojnie wrócą do domu po demonstracji - mówiła burmistrz Waszyngtonu, Muriel Bowser, która wyraziła zaniepokojenie tym, jak wiele służb federalnych pojawia się na ulicach miasta.
Jednak wnioskując po ilości żołnierzy oraz członków Gwardii Narodowej, władze kraju spodziewają się innego obrotu spraw. Donald Trump wielokrotnie zapowiadał ostre rozprawienie się z "bandytami", którzy wykorzystują protesty by siać zamęt i zniszczenie.
Wcześniej prezydent USA polecił około 7600 żołnierzom i gwardzistom pojawić się w mieście. W jego okolicach ma czekać też kolejnych 1800 mundurowych, którzy są gotowi do szybkiej interwencji.
Istnieje obawa, że widok żołnierzy sprowokuje demonstrujących, którzy mocno sprzeciwiają się angażowaniu armii w sprawy cywilne. Również w samym Pentagonie słychać głosy sprzeciwu wobec używania wojska wobec obywateli - nawet jeśli celem jest zaprowadzenie pokoju.
Zobacz także: Kryzys w USA. Masowe protesty po śmierci George'a Floyda
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.