Rosyjski urząd ds. nadzoru służby zdrowia oświadczył w środę, że zdecydował o zawieszeniu korzystania z aparatów wspomagających oddychanie Awenta-M. Według urzędu sprzęt ten posiadał wady fabryczne, tworzące zagrożenie pożarowe.
Respiratory postanowiono poddać inspekcji po dwóch pożarach w szpitalach zakaźnych - 9 maja w Moskwie i 12 maja w Sankt Petersburgu. W ich wyniku zmarło już co najmniej 6 osób.
Okazało się, że w obu wypadkach, w miejscach wybuchu ognia używane były te same aparaty. Wcześniej rosyjski rząd zamówił u producenta, zakładów UPZ działających nieopodal Jekaterynburga na Uralu, 5700 egzemplarzy tego sprzętu. Fabryka musiała zwiększyć produkcję dziesięciokrotnie.
"Pomoc" Rosji dla USA
Jak się okazuje te same respiratory Awenta-M zostały dostarczone do Stanów Zjednoczonych pod sam koniec marca i miały być używane zwłaszcza w najbardziej dotkniętych epidemią stanach Nowy Jork i New Jersey. Transport sprzętu oraz środków ochronnych został przez Rosjan, a nawet Donalda Trumpa przedstawiony jako pomoc humanitarna, jednak szybko wyszło na jaw, że USA zapłaciły za dostarczony sprzęt.
Sprawę ujawniła po dwóch dniach przedstawicielka departamentu stanu, Morgan Ortagus, nie podając jednak ceny jaką amerykanie zapłacili za transport. Sytuacja została uznana za dyplomatyczną porażkę amerykańskiego prezydenta.
Jak się jednak okazuje, respiratory nigdy nie weszły do użycia w amerykańskich szpitalach. Jak stwierdziła Janet Montesi, rzeczniczka Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego, z powodu "spłaszczającej się krzywej zachorowań sprzęty nie okazały się potrzebne".
Respiratory zostaną teraz zwrócone rządowi centralnemu. Istnieje zbyt wiele powodów do obaw na temat ich użycia - dodała Montesi w oświadczeniu wygłoszonym 12 maja.
Zobacz także: Polska firma tworzy respirator z drukarki 3D. Trwają testy prototypów
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.