W niedzielę do wartej ponad 3 mln funtów rezydencji we wsi Radlett niedaleko Londynu zostały wezwane służby. Według "The Sun" w luksusowej posiadłości zwanej "Kinky Towers" (pol. "Sprośne Wieże") na chwilę przed przybyciem mundurowych odbywało się spotkanie swingersów, czyli osób wymieniających się partnerami.
Śmierć podczas imprezy swingersów
Na miejscu policjanci ujrzeli ciało mężczyzny, bezwładnie unoszące się na powierzchni basenu. Medycy wkrótce potwierdzili zgon 20-letniego Brytyjczyka. Według ustaleń śledczych przed śmiercią ofiara pokłóciła się z innym uczestnikiem imprezy i miała wdać się z nim szarpaninę.
W sprawie aresztowano już 34-latka, podejrzanego o zabójstwo. Policja nadal ma jednak niewiele informacji na temat incydentu. Podczas wydarzenia w rezydencji miało być obecnych blisko 200 osób, funkcjonariusze proszą świadków o pomoc w ustaleniu okoliczności zdarzenia.
Warto odnotować, że w 2015 roku na terenie tej samej posesji doszło do podobnej sytuacji. W basenie utonął wtedy 35-letni Edmund Echukwu. Zdaniem śledczych do jego śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie.
Jak wskazuje "Daily Mail", "Kinky Towers" należy do 74-letniego Richarda Stanley’a, który ma regularnie organizować tam sex-imprezy. Wstęp na takie wydarzenie, obejmujący dostęp do sypialni, ma kosztować od 2700 do 5300 zł. Stanley odmówił komentarza w tej sprawie, stwierdził tylko, że przyjęcie, które odbyło się w niedzielę, miało charakter "wyłącznie muzyczny".
Czytaj także: Zbrodnia wstrząsnęła całą Polską. Mamuk K. usłyszy wyrok
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.