W innym artykule pisaliśmy o tym, w jaki sposób Rasputin wkradł się w łaski carskiej rodziny. Z czasem wpływy rozpustnego mnicha na monarszą parę stały się niemal nieograniczone. Właśnie jego radami kierował się Mikołaj II wyznaczając kolejnych premierów i ministrów.
Po wybuchu I wojny światowej i druzgoczących klęskach poniesionych przez carską armię na froncie coraz głośniej mówiło się, że za wszystkie nieszczęścia jakie spadły na Rosję odpowiada właśnie Rasputin. Oskarżano go o kontakty z niemieckim wywiadem i świadome działanie na szkodę kraju.
Spisek księcia Jusupowa
Pod koniec 1916 roku miarka się przebrała. W kręgach władzy zaczęto planować wyeliminowanie wszechpotężnego zausznika Romanowów. Pierwszy próby wysłania go na tamten świat zakończyły się jednak niepowodzeniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak czytamy w książce Jonathana Milesa pt. Petersburg "jakaś trojka bezskutecznie próbowała rozjechać Rasputina. W jego sanie uderzył samochód i przewrócił je, ale pasażer ocalał".
Szczęście sprzyjało rozpustnemu mistykowi aż do czasu, gdy na czele spisku mającego go zgładzić stanął książę Feliks Jusupow. Człowiek bajecznie bogaty i na dodatek spowinowacony z carską rodziną. Jego żoną była piękna siostrzenica Mikołaja II, Irina.
Właśnie tę kobietę wykorzystano, aby zwabić Rasputina w pułapkę. Jusupow oznajmił, że księżna pragnie osobiście zobaczyć się z mnichem w ich pałacu. Do spotkania miało dojść w nocy 29 grudnia (16 grudnia według obowiązującego wtedy w Rosji kalendarza juliańskiego). Jak podaje Jonathan Miles opierając się na relacji samego zamachowcy:
Na gościa czekało sześć ciastek nafaszerowanych cyjankiem potasu i zatrute wino. Z początku Rasputin odmówił skromnego poczęstunku i wobec nieobecności Iriny zaproponował wyprawę do klubu nocnego. Jusupow grał na zwłokę, więc Rasputin skubnął ciastek i zaczął popijać wino.
Rasputin nie chce umrzeć
Wbrew oczekiwaniom arystokraty śmiercionośny zestaw nie powalił syberyjskiego olbrzyma.
Później brak reakcji na truciznę przypisywano rzekomym nadnaturalnym mocom Rasputina. Simon Sebag Montefiore w książce pt. "Romanowowie 1613-1918" podaje jednak, że podczas sekcji zwłok w ogóle nie odkryto w żołądku mnicha zabójczej substancji. Możliwe, że cyjanek był "zleżały, albo jego działanie zneutralizowało wino".
Spanikowany książę nie wiedział co robić. W końcu zdecydował się własnoręcznie zgładzić przybysza, strzelając do niego z odległości kilku kroków. Celował w serce, ale zdenerwowany chybił i kula przeszła przez żołądek, wątrobę i wyszła plecami. Jak pisze Montefiore:
Patolog orzekł później, że rana nie mogła spowodować natychmiastowej śmierci, ale ofiara powinna była umrzeć po takim strzale w ciągu dwudziestu minut.
Rasputin upadł "jak szmaciana lalka". Spiskowcy wpadli do środka i zobaczyli leżące ciało z powiększającą się plamą krwi na koszuli. Dwóch spiskowców, jeden przebrany za szofera, a drugi za Rasputina, wsiadło do samochodu i miało udawać, że odwożą świątobliwego starca do domu.
Nic nie wyszło z tego planu. Mnich nagle odzyskał przytomność i po szamotaninie z Jusupowem rzucił się do ucieczki. Gdy dotarł na dzieciniec otrzymał kolejny postrzał. Tym razem z ręki posła do dumy Władimira Puriszkiewicza.
Pocisk przebił bok i uszkodził nerkę. Ale po raz kolejny "nie mógł spowodować natychmiastowego zgonu". Zdaniem patologa, podobnie jak pierwszy "powinien był uśmiercić Rasputina w ciągu dwudziestu minut".
Kto oddał śmiertelny strzał?
Spiskowcy nie zamierzali tyle czekać. Mnich został dobity strzałem w czoło. Do dzisiaj nie wiadomo kto tak naprawdę pociągnął za spust. We wspomnieniach zamachowców nie ma ani słowa na ten temat. W efekcie pojawiają się nawet teorie, że mógł być to brytyjski agent, którego wtajemniczono w plan zabójstwa.
Rasputin optował za wycofaniem się Rosji z wojny przeciwko Niemcom. Dla wyspiarzy byłby to potężny cios, któremu pragnęli za wszelką cenę się przeciwstawić. Montefiore podkreśla jednak, że nie dysponujemy żadnymi twardymi dowodami na bezpośredni udział Brytyjczyków w zabójstwie.
Niezależnie kto dobił mnicha, jego strzał zwrócił uwagę żołnierzy patrolujących ulice. Na wieść o śmierci Rasputina ci nie podnieśli alarmu, ale… ponoć wprost nie kryli radości. Pozwolili również zamachowcom pozbyć się ciała.
Czytaj również: Negocjacje pokojowe Himmlera z aliantami zachodnimi w 1945 roku. Co Reichsführer oferował za ocalenie życia?
Jak czytamy w cytowanej już książce Jonathana Milesa pt. Petersburg:
Mocno związane i obciążone, żeby nie wypłynęło, ciało Rasputina wrzucono do przerębla w pobliżu mostu Pietrowskiego. Kiedy wieść o zabójstwie rozeszła się po stolicy, zapanowała ogólna radość. Obcy ludzie padali sobie w objęcia. Dorożkarze nie przyjmowali napiwków. Jednego ze spiskowców powitano w teatrze owacją na stojąco.
Zwłoki wyłowiono dopiero po dwóch dniach. Wbrew często powtarzanej wersji w płucach mnicha nie znaleziono wody. Gdy wylądował w lodowatych odmętach już na pewno nie żył. Caryca była zrozpaczona.
Doradcy zasugerowali jednak Mikołajowi II "żeby nie karał zabójców. Aleksandr Kierenski, który po rewolucji stanie na czele Rządu Tymczasowego, mylnie sądził, że śmierć Rasputina wzmocni monarchię". W rzeczywistości zgon znienawidzonego mnicha niewiele już mógł zmieniać. Dni Romanowów były policzone.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.