Początkowo to był bardzo spokojny wieczór w Rykach. Spokój przerwał pijany 35-latek, który był agresywny w stosunku do innych osób. W pewnym momencie doszło do jego ostrej wymiany zdań z innym mężczyzną, który okazał się zawodnikiem MMA.
Ten wyprowadził mocny cios i awanturujący się mężczyzna padł na ziemię. Michał B. stracił przytomność i już jej nie odzyskał. Miesiąc później zmarł w szpitalu.
Jak relacjonowała prokuratura, Michał B. zapytał Jakuba P.: "czy nie chciałby w łeb dostać". Następnie "zamachnął się i chciał uderzyć oskarżonego w twarz". Jakub P. zrobił unik, a potem "dwukrotnie uderzył M.B. raz z otwartej dłoni, drugi raz z pięści. Świadkowie również przyznali, że Michał B. zachowywał się agresywnie i "szukał zaczepki".
Prokuratura Rejonowa w Rykach skierowała do lubelskiego sądu akt oskarżenia przeciwko 22-letniemu Jakubowi P. W poniedziałek odbyła się pierwsza rozprawa w sądzie. Oskarżony podkreślał, że działał w obronie własnej.
Przykro mi. Musiałem się jednak bronić. To ja jestem ofiarą tej sytuacji - powiedział przed sądem Jakub P.
Prokurator uważa, że zawodnik przekroczył granicę
Jak informuje "Dziennik Wschodni", prokurator zarzuca sportowcowi, że jako trenujący sporty walki powinien zdawać sobie sprawę, że uderzając kogoś w głowę, może mu zrobić krzywdę. Za śmiertelne w skutkach pobicie grozi nawet dożywocie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.