O sprawie poinformował "New York Post". Zwłoki tysięcy flamingów znaleziono w wyschniętym błocie tureckiego jeziora Tuz. Skalę dramatu zobrazowały zdjęcia z drona i te uchwycone przez fotografów. Widać na nich wysuszone szczątki ptaków.
Głos w sprawie zabrał turecki minister rolnictwa i lasów Bekir Pakdemirli. Polityk wyznał, że śmieć poniosło około tysiąc ptaków. Wbrew wcześniejszym doniesieniom stanowczo wykluczył w tym winę rolnictwa. Główną przyczyną licznych zgonów miała być mniejsza ilość wody w jeziorze. Pakdemirli mówił również o podjęciu specjalnych środków dotyczących katastrofy. Z jego ust nie padły jednak żadne konkrety.
Przy mniejszej ilości wody i zwiększonym współczynniku stężeń zaobserwowaliśmy śmierć flamingów, które nie były w stanie latać. Chcę również podkreślić, że nie ma bezpośredniego ani pośredniego związku między tym incydentem a studniami w okolicy lub nawadnianiem rolniczym - powiedział Bekir Pakdemirli.
Czytaj także: USA. Szokujące odkrycie podczas remontu
Jezioro Tuz uznawane jest przez ekologów za wyjątkowe. W 2000 roku zostało ogłoszone obszarem szczególnie chronionym, oznaczenie. Miało to na celu ochronę różnorodności biologicznej, zasobów przyrodniczych i kulturowych. Panująca tam susza według specjalistów została spowodowana praktykami rolniczymi i zmianami klimatycznymi. W zeszłym roku zapotrzebowanie na wodę na tym obszarze przewyższyło podaż o 30 procent. Według jednego z fotografów dostawy wody z kanału, który zasila jezioro Tuz, zostały przekierowane do celów rolniczych.
To jest kanał irygacyjny, który pochodzi z Konyi. Musi dostarczać wodę do jeziora Tuz. Jak widać, woda nie przepływa. Zatrzymał się – powiedział ekolog i fotograf przyrody Fahri Tunc.