– Pamiętasz, jak opowiadałem ci o naszym snajperze z wadą -7? – zapytał partnerkę lub żonę żołnierz samozwańczej "Donieckiej Republiki Ludowej" w najnowszej rozmowie przechwyconej przez ukraiński wywiad. Dopowiedział, że "snajper" miał zaledwie 19 lat, "to dziecko było". Rozmówczyni domyśliła się, że chłopak zginął w walkach.
Taa, ale wiesz, co jest najciekawsze? Na początku, tak jak byś się spodziewała, chcieli wysłać ten pakiet dla rodziców, zebrać papiery, żeby mieli odszkodowanie. To duża kwota jest. Ale teraz nawet tego nie zrobią, nawet nie napiszą, że zginął na służbie, w bitwie, czy co – relacjonował pozbawionym emocji głosem Rosjanin.
Snajper z wadą -7 zginął w boju. Odszkodowania nie będzie
Na pytanie małżonki, jak się ukrywa śmierć żołnierza w boju, odpowiedział, że zmarły żołnierz zostanie wpisany na listę "zmarli" i już. Nikt się nie kłopocze wyjaśnianiem rodzinom, jak młodzi i zdrowi mężczyźni samoistnie "umierają" po zmobilizowaniu, nie uczestnicząc w działaniach wojskowych.
Druga część wypowiedzi dotyczyła znienawidzonego dowódcy, który został aresztowany. Rosjanin wyjaśnił żonie, że pułkownik Stawr ponoć "sprzedał gdzieś" dziesięć ciężarówek firmy Kamaz i najprawdopodobniej za to został uwięziony. Żołnierz wspomina, że kiedy razem z oddziałem był w Piskach [zrujnowane obecnie przedmieścia Doniecka - red.], "ten piep***ny Stawr" powiedział swoim podwładnym, że wszyscy tu zginą.
Strzelanie po pijaku do swoich. "Nasi cudowni superdowódcy"
Rosjanin opowiedział też żonie o kuriozalnym incydencie, do którego doszło dzień wcześniej. Wyjaśnił, że on i kilku jego kolegów miało wolne i wróciło do bazy wieczorem. Usłyszeli od innych żołnierzy, że miała miejsce strzelanina, która zaczęła się po stronie sygnalistów [specjalność wojskowa w marynarce wojennej – red.].
Pomyśleli, chrzan wie co się dzieje. A potem wsłuchali się – strzela tylko jeden karabin maszynowy. A dziś jest informacja, że nasi cudowni superdowódcy, oczywiście pod niebieskim wężem, postanowili strzelać w kierunku sygnalistów – ironizował Rosjanin.
Ukraiński wywiad podsumował ten incydent krótko: pijani dowódcy strzelają do własnego wojska. Nie wyjaśniono, jaki alkohol miał na myśli Rosjanin, mówiąc o tajemniczym "niebieskim wężu". Termin musiał być znany rozmówczyni wojskowego, bo nie dopytywała o szczegóły. Jej mąż powiedział, że jeden z zaatakowanych przez oficerów żołnierz, "młody chłopak", opowiadał później, że zdążył paść na ziemie i słyszał świst kul nad głową. "Dowódcy" podsumował gorzko żołnierz.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.