Informację opublikował warmińsko-mazurski oddział związku zawodowego policjantów.
"W nocy z soboty na niedzielę naszemu koledze z Komisariatu Policji w Pasłęku spalono samochód. Zdarzenie to ma związek z wykonywaniem przez niego obowiązków służbowych wobec pasłęckiego dealera narkotyków, któremu nasz kolega zgodnie z literą prawa uprzykrzał przestępczy proceder" - piszą związkowcy z Warmii i Mazur.
Dodają też, że to "rewanż" handlarza narkotyków na policjancie i próba zastraszania funkcjonariuszy zaangażowanych w działania wobec gangsterów.
Konsekwencja pracy
Człowiek wielu ludzi zatrzymuje, to są konsekwencje. Dzieci i żona czują lęk. Są niewinni, a dostają rykoszetem. Gdyby nie reakcja straży pożarnej, to spaliliby mi oba samochody - mówi o2 policjant. Jego nazwisko pozostanie niejawne. W policji służy ponad 10 lat.
Dodaje, że to nie pierwsze próby zastraszania jego i jego rodziny - proceder trwa dłużej.
Ja się zastraszyć nie dam - mówi o2 policjant z Pasłęka.
Nadepnął komuś na odcisk
Sprawa kryminalna ciężkiego kalibru. W takich sytuacjach zawsze jest podejrzenie, że nadepnął komuś na odcisk - mówi o2 podinsp. Sławomir Koniuszy, przewodniczący Warmińsko-Mazurskiego Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów.
Dodaje, że czynności są we wstępnej fazie. Wskazuje też, że policjanci, osoby odpowiadające za przestrzeganie bezpieczeństwa i ładu, powinni być lepiej zabezpieczeni.
Koniuszy dodaje, że policjantowi związek zapewnił prawników i wsparcie z funduszu pomocowego, uruchomiona została także zbiórka pomocowa.
"Kiedyś wywieźliby go do lasu"
Ale to pokazuje szerszy problem: upadek autorytetu i strachu gangsterów przed policją.
To jednak wymowny obraz upadku wizerunkowego tej formacji. "Dziad", "Pershing", "Kulawy" to rozumiem. Ale "diler z Pasłęka"? No proszę... - mówi o2 Tomasz Sobczyński, były policjant z Warmii, zwalczający w przeszłości w przeszłości przestępstwa narkotykowe.
W jego ocenie to także wyraz bezradności policji.
Autorytet trzeba sobie zbudować. A z tym dzisiejsza policja niestety ma problem. Dla starych "psów" taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia - dodaje Sobczyński.
Inny funkcjonariusz mówi ostrzej: kilka - kilkanaście lat temu taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. A gdyby jednak się zdarzyła, to sprawę rozwiązano by zupełnie inaczej.
Kiedyś, gdyby ktoś się wychylił z takim pomysłem, zostałby wywieziony do lasu albo na poligon i tam wyjaśniono by mu, że to nie jest dobry pomysł. No ale cóż, nowa rzeczywistość - mówi o2 funkcjonariusz.