Sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasz Sz.wziął udział w propagandowej konferencji prasowej, podczas której poprosił władze Białorusi o "opiekę i ochronę". Stwierdził, że zrzeka się dotychczasowych stanowisk w trybie natychmiastowym.
Tomasz Sz. udzielił wywiadów w białoruskich i rosyjskich mediach. Twierdził, że był ofiarą represji politycznych ze względu na swoje poglądy. Sprawa wywołała ogromne poruszenie w Polsce. W szczególności ze względu na to, czym zajmował się były sędzia. W przeszłości sprawował wiele ważnych stanowisk w systemie sprawiedliwości. Jak podawała "Gazeta Wyborcza", Sz. pracował nad sprawami zażaleń na odmowy dostępu do informacji niejawnych czy dostępu do tajemnic organizacji międzynarodowych.
Czytaj również: Niepokojące nagranie Tomasza Sz. Co się stało z jego twarzą?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tle jest również tak zwana afera hejterska. Tomasz Sz. miał odegrać w niej kluczową rolę. Jego była żona pod pseudonimem Mała Emi rozprowadzała w mediach społecznościowych informacje dyskredytujące niezależnych sędziów. Tomasz Sz. po wybuchu afery zmienił stronę i potwierdził, że w strukturach Ministerstwa Sprawiedliwości działała grupa sędziów i polityków, którzy atakowali oponentów w sieci.
Zobaczył wpis Tomasza Sz. "Nie ma kontroli"
Tomasz Sz. po wyjeździe na Białoruś chętnie chwali się swoim pobytem w Mińsku. W sieci pojawiają się jego posty i nagrania. Według ekspertów Sz. był po prostu szpiegiem, który działał na zlecenie obcego wywiadu. Tę tezę mogą potwierdzać wpisy w mediach społecznościowych. Dr Michał Marek, ekspert ds. propagandy i dezinformacji zwrócił uwagę na wpisy byłego sędziego w mediach społecznościowych.
Jedno w sprawie Tomasza Sz. wydaje się być już rzeczą pewną - nie ma on kontroli nad przypisywanymi mu kontami działającymi w sieciach społecznościowych. "Oficjalna Warszawa organizuje polowanie na czarownice swoimi działaniami"... ("oficjalna Warszawa"?, "organizuje swoimi działaniami?)... To nie pierwszy wpis zawierający takie błędy lub rusycyzmy. W połączeniu z wystąpieniami czytanymi "z kartki" oraz dziwnym "śladem" pod okiem T. Sz., tworzy to "nieciekawy" (z perspektywy byłego sędziego) obraz sytuacji - zauważa dr Marek.
W piątek (10 maja) Prokuratura Krajowa wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutów Tomaszowi Sz. Ma on odpowiadać za czyn z art. 130 par. 1 Kk stanowi, że kto bierze udział w działalności obcego wywiadu albo działa na jego rzecz przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5. Jeśli tego czynu dopuści się funkcjonariusz publiczny oraz osoba pełniąca dyspozycyjnie terytorialną służbę wojskową, kara to minimum 8 lat w więzieniu lub dożywocie. Przypomnijmy, że w czwartek sąd dyscyplinarny NSA uchylił immunitet sędziego Sz., zezwolił na jego zatrzymanie i zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu.
Zobacz również: Oczy wszystkich na Niemcy. Szturm na fabrykę Tesli. Są ranni
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.