Po ogłoszeniu wrześniowej mobilizacji, prawdopodobieństwo wcielenia do wojska mężczyzn ukraińskiego pochodzenia na terenach anektowanych przez Rosję znacząco wzrosło.
O tym, jak uniknąć poboru reporterom portalu The Kyiv Independent opowiedziało kilku mieszkańców z zagrożonych mobilizacją terenów. Dziennikarze dla bezpieczeństwa nie ujawniają żadnych danych swoich rozmówców, zmienili im także imiona.
Chcą mnie wysłać do walki z Ukraińcami, z moim narodem. Nie będę do nich strzelać. Jeśli mnie zabiorą [na front], to będę strzelał do Rosjan i poddam się ukraińskim żołnierzom. Nie będę chciał, żeby mnie wymienili [jako jeńca wojennego] – opowiada dziennikarzom jeden z mężczyzn.
I przyznaje, że teraz żałuje, że w ubiegłym roku dobrowolnie przyjął rosyjski paszport po przeprowadzce do Nowosybirska. Przeniósł się z Doniecka, gdzie po nie było żadnych perspektyw.
Inny z rozmówców, na stałe mieszkający w Doniecku, do którego dotarli dziennikarze, ze strachu przed wcieleniem do rosyjskiej armii w ukryciu żyje od ośmiu miesięcy. Natomiast trzeci z rozmówców planuje rozwiązać ten problem wręczając łapówkę lekarzom, którzy uznają go za osobę niezdolna do służby wojskowej.
Częściowa mobilizacja rozpoczęła się 21 września na mocy rozporządzenia wydanego przez Władimira Putina. Media informowały, że do armii wcielonych ma być 300 tysięcy rezerwistów. Siergiej Szojgu, minister obrony Rosji 28 października informował, że mobilizacja został zakończona pomyślnie, jednak prezydent Rosji nie podpisał odpowiednich dokumentów, które oficjalnie kończyłyby mobilizację.