Osoby przemieszczające się wspomnianym samochodem zmierzały na Strajk Kobiet w Warszawie. Podczas podróży pojazd trzykrotnie był zatrzymywany.
Mieliśmy informację, że tym samochodem mogą poruszać się osoby, których celem będzie zakłócanie protestu w Warszawie - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" komisarz Karolina Kańka, rzeczniczka policji w Pruszkowie, dodając, że podejrzenia się nie potwierdziły.
Autem jechała m.in. Marta Rozmysłowicz. To członkini komisji krajowej związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza (IP) i działaczka Socjalnego Kongresu Kobiet. Podczas protestu miała wygłaszać przemówienie.
Auto, w którym byłam, zostało pierwszy raz zatrzymane na autostradzie A2 jeszcze w Wielkopolsce. Policja sprawdziła światła, kierunkowskazy, spisali nas, ale puścili dalej. Przed Warszawą zatrzymano nas ponownie. Policja stała na autostradzie z lornetką i wypatrywała naszego samochodu. (...). To było gdzieś pod Łowiczem - relacjonuje Rozmysłowicz w rozmowie z OKO.press.
Strajk Kobiet. Trzecie zatrzymanie skończyli w kajdankach
Gdy byli już na zjeździe na Warszawę, dogonił ich ten sam samochód drogówki, który zostali zatrzymani wcześniej.
Jechał z włączonymi syrenami, zatrzymaliśmy się na poboczu autostrady i czekaliśmy - opowiada kobieta.
Wspomina, że później do samochodu podjechało pięć radiowozów. Po około godzinie pasażerowie i kierowca zostali wyciągnięci z auta i przewiezieni na komendę w Pruszkowie.
Cały czas nie podawano nam podstawy zatrzymania. Czekali, żeby jakaś góra zdecydowała, jaka jest podstawa zatrzymania, ale jej nie znaleźli - mówi Rozmysłowicz, cytowana przez OKO.press.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.