Porwanie i pobicie dzieci w zemście za niezwróconą hulajnogę. Media opisują szokującą sytuację z Bydgoszczy, do której doszło w środę 8 września po godzinie 20. na ulicy Gajowej. Po tygodniu sprawa ujrzała światło dzienne.
35-letni strażak jechał samochodem, kiedy zobaczył dwóch chłopców poruszających się po chodniku hulajnogą. Mężczyzna siłą wciągnął 8- i 10-latka do swojego auta, pobił ich i wywiózł ich w na ulicę Curie-Skłodowskiej, w okolice ich miejsca zamieszkania. Tam poturbowani chłopcy mieli uciec.
Czytaj też: Śmierć miliardera. Zginął z całą rodziną
10-latek po spotkaniu ze strażakiem ma m.in. złamany nos. Rodzice jednego z nich następnego dnia zgłosili sprawę na policji. Mężczyzna usłyszał zarzuty bezprawnego pozbawienia chłopców wolności, uszkodzenia ciała 10-latka i naruszenia nietykalności 8-latka - informuje PAP.
Mężczyźnie grozi 5 lat więzienia, został objęty dozorem policji. W piątek jego przełożeni dowiedzieli się o wszczęciu postępowania karnego przeciwko strażakowi i zawiesili go w czynnościach służbowych na trzy miesiące. Jak ustalił "Fakt", mężczyzna od 16 lat pracuje w bydgoskiej straży pożarnej. Jego dalsza kariera zależy od wyników śledztwa.
Czytaj też: "Ja tym kury karmię". Policjanci zdębieli
Swoim szokującym zachowaniem strażak chciał nastraszyć chłopców. Zgodnie ze wstępnymi ustaleniami policji, 8- i 10-latek pożyczyli od syna 35-latka hulajnogę i najprawdopodobniej nie chcieli jej zwrócić. Chłopcy pochodzą z Ukrainy, ale policja podkreśla, że incydent nie miał związku z narodowością dzieci.
Czytaj też: Lublin. Kilkunastu żołnierzy rannych
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.