Do zdarzenia doszło w nocy z 15 na 16 grudnia na Pradze-Południe. Wtedy funkcjonariusze zatrzymali Kacpra z grupą znajomych. Kazali im się wylegitymować, a potem zaczęła się jatka. Z relacji pani Katarzyny dowiadujemy się też, że Kacper trafił z ciężkimi obrażeniami do szpitala.
Po nagłośnieniu sprawy przez media, straż miejska wydała wyczerpujące oświadczenie.
"Znajdująca się na jezdni grupa osób zachowywała się agresywnie i wulgarnie. W chwili, kiedy funkcjonariusze wychodzili z radiowozu, osoby zakłócające porządek publiczny zaczęły uciekać. Jedna z nich – zachowująca się najbardziej agresywnie – została ujęta przez strażników" – napisano. O pobiciu Kacpra nie ma ani słowa, jest za to fragment o jego zachowaniu. Czytamy, że "został umieszczony w części przewozowej radiowozu, gdzie kopał i uderzał głową w kratę".
Miał też atakować przybyłą na miejsce załogę karetki pogotowia. Potem Kacpra w kajdankach odwieziono do szpitala. Trafił też zaatakowany jeden z funkcjonariuszy.
"Leży z licznymi obrażeniami głowy, ucha, oka, w kołnierzu, bo ma zmiany w kręgach szyjnych, obitą miednicę i kość ogonową" – pisze o stanie siostrzeńca pani Katarzyna. Straż miejska zapowiada zaś czynności "w związku z czynną napaścią na funkcjonariuszy, znieważeniem funkcjonariuszy oraz kierowaniem gróźb karalnych prowadzi policja oraz Wydział Kontroli Wewnętrznej Straży Miejskiej m.st. Warszawy".