Jak informuje Parama Today, Thomas Antonini z włoskiego miasta Fidenza - w ramach programu Erasmus - wyjechał sześć lat temu na studia do Polski.
16 marca 2018 roku źle się poczuł. Przebywał wtedy w jednym z wrocławskich akademików. Był bardzo pobudzony. Przewieziono go do szpitala. Trafił na oddział toksykologii, gdzie spędził sześć dni.
Rodzina zdecydowała o powrocie Thomasa do Włoch. Z racji tego, że ubezpieczenie w ramach Erasmusa nie pokrywało kosztów leczenia, rodzice studenta sami ponieśli koszty transportu – podaje Parama Today.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rodzina walczyła też o uzyskanie dostępu do dokumentacji medycznej. Jak przekazał jej prawnik Claudio Faletti, udało się dopiero po sześciu latach od zdarzenia.
Czytaj także: Skandal na pogotowiu. Złamaną nogę opakowali w... karton
Po przetransportowaniu Thomasa do Włoch, został on przyjęty go na oddział neurologii szpitala Vaio w Fidenza. Stwierdzono u niego hipokalcemię, był odwodniony i niedożywiony. Źródło podaje, że na skutek przeżytych wydarzeń doznał też głębokiej traumy.
Matka Thomasa Mariateresa Tettamanzi w rozmowie z portalem powiedziała, że jej syn dzięki opiece lekarzy we Włoszech nadal żyje.
Nigdy nie można się poddawać (...). Dziękujemy za wspaniałą pracę terapeucie naszego syna, pod którego opieką jest już od czterech lat. Nasz syn wyjechał zdrowy na Erasmusa do Polski, a wrócił w katastrofalnym stanie fizycznym i psychicznym - mówiła kobieta.
Czytaj także: Ghańczyk zatrzymany we Włoszech. Wyjął polski dokument. Policjanci złapali się za głowy
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.