Jak informuje Fox News, tuż przed zaginięciem surfera australijskie służby otrzymały zawiadomienie o ataku rekina na człowieka. Jednak kiedy funkcjonariusze udali się na miejsce wskazane przez świadka, po ofierze i drapieżniku nie było już śladu.
Przeczytaj także: Gigantyczna bestia. Naukowcy wyciągnęli z wody "Królową Oceanu"
Świadek (...) powiedział, że widział rekina atakującego człowieka. Udaliśmy się na miejsce zdarzenia. Jak rozumiem, nadal nikogo tam nie znaleziono – potwierdziła Joanne Hill, rzeczniczka miejscowego pogotowia ratunkowego (Fox News).
Przeczytaj także: Fatalna pomyłka. Film ma 9 mln wyświetleń
Atak rekina na człowieka. Surfer padł ofiarą drapieżnika?
Policja podejrzewa, że zniknięcie surfera i atak rekina mogą być ze sobą powiązane. Poszukiwania mężczyzny wciąż trwają, jednak ich uczestnicy nie ukrywają, że nie spodziewają się odnaleźć zaginionego całego i zdrowego.
Szanse na przeżycie są oczywiście dość nikłe, biorąc pod uwagę niektóre z przekazanych nam relacji – przyznał starszy sierżant Tarasinki (Fox News).
Przeczytaj także: Przerażające nagranie. Akurat przelatywał tamtędy dron
Na temat zdarzenia zabrał głos również Mark McGowan, premier stanu Australia Zachodnia. Jak wyjawił w rozmowie z mediami, zaginiony surfer wybrał się na plażę w towarzystwie grupy liczącej od sześciu do ośmiu osób. Jednak w chwili jego tajemniczego zniknięcia wszyscy pozostali przebywali akurat na plaży.
Wygląda na to, że jest to bardzo, bardzo trudna i bardzo poważna sytuacja – wyjaśnił Mark McGowan (Fox News).
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.