Ukraiński portal AgroReview ostrzega: światu grożą zamieszki spowodowane brakiem żywności, jeśli nie zostaną odblokowane ukraińskie porty. I dodaje, że w tej chwili Ukraina eksportuje o 37 proc. mniej zboża, niż w analogicznym okresie rok temu.
Drożeją zboża, oleje i pasze dla zwierząt. To zaś przekłada się na wzrost cen żywności. Portal opisuje, że jeśli sytuacja taka utrzyma się dłużej, to przyszły rok będzie bardzo trudny pod względem cen jedzenia.
Janusz Piechociński, b. wicepremier i minister gospodarki mówi w rozmowie z o2.pl, że "bunty żywnościowe" przewiduje np. ONZ. A także jej wyspecjalizowana agencja ds. rolnictwa i żywności, czyli FAO. Rosyjska administracja oskarża zaś Zachód o "moralną odpowiedzialność" za to, że ukraińskie i rosyjskie zboże nie dociera do regionów potrzebujących jedzenia. A ich liczba wzrasta.
Fatalny scenariusz
Koncentrując się na wojnie w Ukrainie, tracimy z oczu inne regiony. A sytuacja żywnościowa to system naczyń połączonych. Wystarczy spojrzeć na wyliczenia, które przygotował Piechociński, by zobaczyć jakie kraje kupują zboże z Rosji i Ukrainy. Dominują państwa z Afryki i Azji Środkowej. Raczej nie te, o wysokim poziomie rozwoju.
Wszystko układa się w fatalny scenariusz. ONZ pod koniec ubiegłego roku walczyło o 6-8 mld dol. na żywność dla Afganistanu. Takich pieniędzy nie znaleziono, więc sytuacja zaczyna się dramatycznie pogarszać także w Azji Centralnej. Na poważnie mówi się o głodzie, który może dotknąć kilkuset tysięcy ludzi. 380 tys. osób z Afganistanu przedostało się z powodu braku jedzenia do Uzbekistanu. Nic dziwnego, że prędzej czy później zaczną wybuchać protesty i zamieszki na tle braku pożywienia. I one, w mojej ocenie, tylko będą się nasilać. Podobnie jak migracja na tle żywnościowym - mówi Piechociński.
Dodaje, że według szacunków FAO i ONZ, w Etiopii i Somalii zdechło z powodu braków wody i paszy ok. milion sztuk bydła. Oba kraje od lat borykają się z problemem niedożywienia lub wręcz głodu. Oba nawiedziła także susza. To przekłada się na braki jedzenia i masową migrację.
Piechociński, obecnie prezes Izby Przemysłowo-Handlowej Polska-Azja zwraca też uwagę na inną niepokojącą kwestię. W tym roku, jak mówi, ponad 1 proc. ludności Ziemi - 100 mln ludzi – nie znajduje się w miejscu dotychczasowego życia i zamieszkania ze względu na głód, brak wody i wojny. Przypomina także, że w latach 2014-2015 rachunek ten szacowano na 64 mln ludzi. A to także, jak mówi, będzie powodować napięcia, protesty i konflikty.
Żywność - broń bezwzględna
Jak ocenia, gaz będzie tej jesieni jedną z ostatnich broni Rosji wobec Europy, i dlatego Putin szykuje nową broń, o wiele bardziej bezwzględną, czyli żywność. Udział zboża – czy szerzej: produktów żywnościowych – z Rosji i Ukrainy w krajach Afryki, Bliskiego Wschodu czy Ameryki Południowej jest ogromny. Kraje bogatego Zachodu takie jak Niemcy i Francja, ale także Polska mają uprawy i zapasy, ale w Europie występuje susza, nie tylko klimatyczna, ale i hydrologiczna, a to zagraża uprawom i wielkości zbiorów.
W 2010 r., gdy przez Rosję przetoczyła się susza, eksport ich zboża został ograniczony o 8 do 10 mln ton. Poskutkowało to nie tylko paniką i skokiem cen zbóż na giełdach, ale niedoborem żywności w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, co było jedną z głównych przyczyn "arabskiej wiosny" - przypomina były wicepremier.
Dzisiaj skala zaś jest nieporównanie większa. Na wojnę nakładają się zjawiska klimatyczne, które zakłócają produkcję żywności. Nad środkowymi stanami USA, będące rezerwuarem zbożowym USA. Susze w Kanadzie i ulewy w Chinach (to największy producent i dostawca zbóż w Azji). Do tego dochodzą upały i czasowe wstrzymanie eksportu indyjskiego zboża, przymrozki, a potem powodzie w Brazylii czy Argentynie. Dodając do tego wzrost cen nawozów (sankcje na jednego z największych producentów, czyli Białoruś), zmniejszenie zasiewów i wzrost cen zboża i mąki, otrzymamy przepis na katastrofę.
Protesty, rozruchy, migracja
O nadchodzącym kryzysie żywnościowym mówi także prof. Katarzyna Górak-Sosnowska ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Ekspertka w zakresie Bliskiego Wschodu przypomina, że Ukraina i Rosja są głównymi eksporterami zbóż do Afryki Subsaharyjskiej i w rejon Bliskiego Wschodu. A to regiony zapalne, gdzie łatwo o niepokoje. A takie, jakie mówi prof. Sosnowska, mogą wystąpić bardzo łatwo. Np. w położonym w Afryce Północnej Egipcie. Tam np. władze państwowe subsydiują zakupy chleba. Obniżenie tych subsydiów wiązałoby się z protestami.
Możemy się spodziewać tego, że ludzie po prostu nie dadzą rady – mogą wystąpić rozruchy. A pytanie jest proste: skąd rządzący mają wziąć zboże? To z kolei będzie miało konsekwencje w postaci ruchów migracyjnych. Ludzie będą się przemieszczać w poszukiwaniu podstawowych produktów. I kierunkiem dość oczywistym wydaje się w tym przypadku Europa. Mówimy o ludziach, którzy 10 lat temu próbowali coś zdziałać w ramach tzw. "arabskiej wiosny", ale z perspektywy dekady niewiele udało się im osiągnąć. Mimo to, odpowiedź na pytanie, czy możemy się spodziewać protestów związanych z rosnącymi cenami żywności brzmi "raczej tak" - mówi o2.pl profesor.
Zboże stało się zatem nieoczywistą bronią tej wojny. Nieudane rozmowy w Ankarze o korytarzach do wywozu i sprzedaży zboża z Ukrainy pogłębiają zagrożenie. Blokada portów, zajęte statki i miny na Morzu Czarnym. Ukraina nie może wywieźć zboża portami, próbuje je wywozić przez Polskę i Rumunię, ale oba te kraje nie były i nie są logistycznie gotowe do odbioru, magazynowania i transportu takiej ilości zboża.
Wydolność naszej granicy zamyka się w 200 wagonach zboża na dobę, to ułamek ukraińskich potrzeb - podsumowuje gorzko Janusz Piechociński.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.