Artykuł jest częścią letniej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.
Zwabieni zapachem i obietnicą "świeżej ryby" prosto z Bałtyku, wchodzimy do restauracji czy smażalni, skłonni przymknąć oko na wysokie ceny. Tanio może i nie jest, ale – jak wiadomo – ryba nad Bałtykiem smakuje najlepiej.
Problem w tym, że nie zawsze jesteśmy świadomi, na co wydajemy pieniądze. Ryba, reklamowana jako "świeża", okazuje się być mrożonym filetem, dla niepoznaki przykrytym grubą warstwą panierki. W tym przypadku to klient połyka haczyk.
Czytaj także: Śnięte ryby ponownie w Odrze. Wyłowiono ich aż 600 kg
Proszę mi wierzyć, ciężko jest wyczuć różnicę między świeżym a mrożonym. To jest paradoks, że nad zatoką nie można zjeść świeżej ryby, ale tak to już jest. Nad otwartym morzem jest inaczej – mówi nam sprzedawczyni z Sopotu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Faktycznie – trudno się z tym nie zgodzić. O "świeże ryby z Bałtyku" zapytaliśmy w lokalach w Sopocie, Gdańsku i we Władysławowie. Wnioski? Amatorom świeżych ryb polecamy wypad nad pełne morze.
Flądra, śledzie, szprotki, mrożonki
Sprzedawcy w Sopocie i Gdańsku mówią głównie o "flądrze", miewają też śledzie albo szprotki. Ale w większości przypadków wprost przyznają, że wszystko jest mrożone. Niektórzy sprytnie ucinają dyskusję na temat świeżych ryb z Bałtyku.
Teraz jest zakaz sprzedaży świeżych ryb z morza – mówi nam kelner z restauracji na tzw. Monciaku.
"Flądra, pstrąg i łosoś, jeśli chodzi o nie mrożone ryby" – słyszmy w smażalni na plaży, nieopodal molo w Sopocie.
"U nas mrożone są wszystkie ryby" – pada w kolejnym miejscu. Dopytujemy więc o flądry – te w końcu są dostępne u konkurencji, 100 metrów obok. – Flądra? Nie mamy – przyznaje pracownica jednej ze smażalni.
Flądry nasze zatokowe są zbyt małe i często za chorowite aby je wyłowić. Aby były większe muszą być łowione na otwartym morzu, a to wymusza ich zamrożenie, by wszystko było potem z nimi dobrze – tłumaczy i dodaje: – Jest zakaz połowu dorsza od czterech lat i on trwa do przyszłego roku, więc bałtyckiego nigdzie pan nie zje. Wiadomo, rybacy kombinują, może więc tam gdzieś się uda, ale generalnie ciężko.
Podobnie jest w sopockiej restauracji, tuż obok wejścia na plażę. – Dorsz nie, niestety połów się już skończył – słyszymy, gdy pytamy o "ryby z Bałtyku". Zamiast dorsza kelnerka proponuje natomiast "świeżą fląderkę i szprotki".
Idziemy zatem do miejsca, w którym – obok wyciągniętych na brzeg kutrów, rybacy sprzedają to, co udało im się złowić. Właśnie w tym punkcie zaopatrują się lokalni restauratorzy. – Świeże ryby są tylko rano, zapraszam o 7 – słyszymy od sprzedawczyni. A zatem co kupimy, jeśli wrócimy rano? – Tylko fląderki – kwituje nasza rozmówczyni. Jak dodaje, za kilogram świeżej flądry trzeba zapłacić 15 zł.
Tu można kupić świeżego dorsza
W rozmowach ze sprzedawcami przewija się wątek pełnego morza, nad którym wybór świeżych bałtyckich ryb ma być bogatszy. Idziemy zatem do smażalni w centrum Władysławowa, żeby to sprawdzić. Faktycznie, okazuje się, że tu wybór jest szerszy.
Mamy fląderki, jest śledzik, makrelka, dorszyk – słyszymy od sprzedawczyni. – O! Dorszyk jest bałtycki? – upewniamy się. – Tak, dwa rodzaje zawsze mamy: jest bałtycki i atlantycki. Mamy też szprotki – odpowiada nasza rozmówczyni.
Najlepsza ryba nad polskim morzem? Oto co radzi Katarzyna Bosacka
Niestety, oprócz ryb, w nadmorskich lokalach serwuje się nam także sprzeczne informacje. O rozwianie wątpliwości poprosiliśmy Katarzynę Bosacką - dziennikarkę, która zajmuje się tematyką kulinarną i zdrowotną.
Czytaj także: Omijaj je szerokim łukiem. Sprawdź szkodliwe ryby
– Najlepsza ryba nad polskim morzem? Zdecydowanie ta lokalna – podkreśla ekspertka.
Ja uwielbiam szproty bałtyckie, które można spotkać na całym Półwyspie Helskim, śledzie po kaszubsku i smażoną flądrę. Zresztą te trzy gatunki stanowią 90 proc. wszystkich ryb poławianych w Bałtyku – mówi nam Katarzyna Bosacka.
Jak dodaje, "połów dorsza na Bałtyku ze względu na małą liczebność tej ryby jest zakazany".
Łosoś bałtycki może być odławiany w ilości 4 tys. sztuk rocznie. Zatem dorsz, łosoś, a także halibut czy sandacz w smażalniach nadmorskich, nie pochodzą z lokalnych połowów. Podobnie ryby wędzone - węgorz, makrela czy ryba maślana. Lokalną rybą słodkowodną jest z pewnością pstrąg, którego możemy spotkać w nadmorskich jeziorach – wyjaśnia rozmówczyni portalu o2.pl.