Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zachęcał ochotników z całego świata, by dołączali do armii ukraińskiej. Legion międzynarodowy walczący z Rosją na Ukrainie liczy już ponad 20 tys. ochotników.
Młodzi waleczni
Mimo że Brytyjczykom za branie udziału w tego typu działaniach wojennych może grozić po powrocie nawet więzienie, pod ambasadą Ukrainy w Londynie ustawiają się kolejki.
Ostatnio do grona chętnych do walki na Ukraińskim froncie dołączył Ben Grant. Jest to syn brytyjskiej członkini parlamentu, posłanki z Maidstone i doradczyni Borisa Johnsona oraz posła torysów [angielskie ugrupowanie polityczne powstałe w końcu XVII wieku - przyp.red.].
Nie zostałem wysłany, nie mam nic wspólnego z rządem, nie ma to nic wspólnego z moją matką. Chcę tylko wyjaśnić, całkowicie z mojej własnej inicjatywy, postanowiłem to zrobić. Nawet nie powiedziałam o tym mamie - przyznał w rozmowie z "The Guardian".
Decyzję podjął pod wpływem impulsu. Był nim materiał filmowy z rosyjskiego bombardowania ukraińskiego domu, w którym słychać było krzyki dziecka. Grant jest też świadomy niebezpieczeństwa, z jakim się ona wiąże.
Czytaj też: Doda już tak nie wygląda. Fani: "Jak Rihanna!"
Jeśli będę w stanie zakończyć swoje życie, zanim zostanę schwytany, prawdopodobnie to zrobię. Mentalnie przygotowałem się do tego, ale miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie - dodał.
Mężczyzna ma doświadczenie w temacie wojny. Jest komandosem. Razem z nim do "legii cudzoziemskiej" poszło kilku jego kolegów.
Boję się, ale wiem, że to co robię, jest właściwe - przyznał ochotnik.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.