O śmierci Władimira Andanowa ukraińskie źródła poinformowały w niedzielę. Ten rosyjski najemnik z osławionej grupy Wagnera zginął w walce w obwodzie charkowskim. Pochodzący z Dalekiego Wschodu, z Buriacji Andanow był znaną postacią. W Ukrainie walczył od ośmiu lat.
Znany jako "Wacha" Andanow często pojawiał się w rosyjskich reportażach i doniesieniach z Donbasu. Dotarł tam w 2014 r., z pobudek - jak sam mówił w rozmowie z rosyjskim portalem "Gazeta Nr 1" - ideologicznych. Jego dziadek brał udział w II wojnie światowej na terenie tego kraju. Aż do 1946 r. walczył z "banderyzmem" - jak wspominał "Wacha".
Sam Andanow brał udział m.in. w bitwie o Debalcewe. Między styczniem a lutym 2015 r. prorosyjscy separatyści toczyli ciężkie walki z armią Ukrainy, próbując wyprzeć ją z obwodu donieckiego. "Bitwa debalcewska" była jednym z najbardziej krwawych starć tamtego konfliktu. Zakończyła się wycofaniem armii ukraińskiej.
Urodzony w 1978 r. Andanow został zabity w czasie działań zwiadowczych. Według źródeł rosyjskich zginął razem z członkiem swojego zespołu, prawdopodobnie z rąk snajpera. Był odznaczony rosyjskim medalem wojskowym "Za zasługi bojowe".
"Olchon", szaman i niewybuchy
"Wacha" miał walczyć w oddziale nazywanym "Olchon". Nazwa ta pochodzi od wyspy na jeziorze Bajkał. W rozmowie z "Gazetą nr 1" mówił o sobie, że wyznawał szamanizm. Przed wyjazdem do Donbasu poddał się szamańskiemu rytuałowi, mającemu ochronić go przed śmiercią. Mistyce, jak mówił, zawdzięczał to, że kilka razy oszukał śmierć - wchodząc na minę, która okazywała się być niewybuchem, czy strzelając z niesprawnej amunicji.
Pamiętam, jak zginął mój towarzysz, dowódca plutonu. Staliśmy obok siebie, mnie kula ominęła, on dostał dwie. Zmarł w szpitalu w Doniecku. Widać zabrał i tę dla mnie - wspominał "Wacha".
Choć przekonywał, że nie interesuje go polityka, dodawał zarazem, że chętnie "złapałby jakiegoś prawoeska" (członka nacjonalistycznej ukraińskiej organizacji Prawy Sektor). W rozmowach z mediami wyśmiewał także ukraińskich żołnierzy, m.in. wojskowych snajperów. Ironią losu jest, że zginął najprawdopodobniej właśnie z ręki strzelca wyborowego. Twierdził też, że nie rozumie, jak Ukraina, obarczona "chorobą banderyzmu", może chcieć członkostwa w Unii Europejskiej.
Syria i Bractwo Bojowe
Po pierwszej wojnie w Donbasie wyjechał z Ukrainy. W 2017 r. miał walczyć w Syrii, gdzie wojska rosyjskie pojawiły się dwa lata wcześniej z misją wsparcia dla reżimu Baszara al-Assada. Prawdopodobnie już w ramach tzw. grupy Wagnera. Tworzący ją najemnicy, w dużej mierze byli wojskowi, zostali do Ukrainy przerzuceni w pierwszej połowy lutego, a więc tuż przed inwazją Rosji na Ukrainę.
Po okresie służby w Syrii Andanow wrócił do rodzinnych stron. Zaangażował się w działanie współtworzonego przez siebie Bractwa Bojowego. Bractwo poinformowało zresztą jako pierwsze o śmierci "Wachy". Była to organizacja patriotyczno-edukacyjna, zajmująca się pracą z młodzieżą. Andanow mówił, że stworzyli w ramach bractwa także klub sportowy, gdzie mogła ćwiczyć młodzież szkolna. Skarżył się, że wszystko to robią za własne pieniądze, nie mając wsparcia od państwa.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.