Dziennik Fakt dotarł do relacji świadków zdarzeń w Górze Kalwarii. Do niedzielnego morderstwa doszło przy ulicy Księdza Zygmunta Sajny, około godziny 12:00.
W jednym z mieszkań rozległy się przerażające dźwięki. Po chwili z okna lokum na parterze wyleciał mężczyzna. Zaczął krzyczeć, że umiera i prosić o pomoc. Wołanie zaalarmowało sąsiadów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Widziałam sąsiada. Krzyczał "ratunku, pomocy, on mnie zabił!". Wyskoczył z okna i uderzył w chodnik. Gdy podbiegłam do niego, był jeszcze przytomny. Miał rany kłute - mówi Faktowi kobieta, która brała udział w akcji ratowniczej.
Wiadomo, że sąsiedzi samodzielnie podjęli się reanimacji. Zanim służby dojechały do Marka G., ten nie dawał już znaku życia. Ratownicy próbowali go uratować, ale było już za późno. Lekarz stwierdził zgon na miejscu.
Policjanci złapali mordercę z Góry Kalwarii
Funkcjonariusze natychmiast rozpoczęli działania, zmierzające do ustalenia miejsca pobytu mordercy. Zatrzymanie sprawcy brutalnego zabójstwa zajęło łącznie kilka godzin.
Czytaj także: Kraków. Zwłoki młodej kobiety znalezione w mieszkaniu
Kryminalni aresztowali 33-letniego mieszkańca Góry Kalwarii. Miał on zadać ofierze kilka ciosów ostrym narzędziem. Sprawca najbliższe trzy miesiące spędzi w policyjnym areszcie śledczym.
Wstępne ustalenia policjantów wskazują, że zdarzenie miało charakter kryminalny. Szczegóły nie są na ten moment jeszcze znane. Śledztwo przejęli już prokuratorzy, którzy otrzymali akta sprawy od funkcjonariuszy.
Za morderstwo 33-letniemu mieszkańcowi Góry Kalwarii może grozić kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.