To była krakowska tradycja, na którą nauczyciele przymykali oko od lat. Podczas dłuższej przerwy, przed starą kamienicą mieszczącą jedno z popularniejszych liceów w Krakowie ustawiał się spory tłumek uczniów.
Czasem, jak donosi Gazeta Wyborcza, było to nawet 80 osób, a wiele z nich korzystało z długiej pauzy, robiąc sobie przerwę na papierosa.
Na całej szerokości chodnika ulicy Sobieskiego, na ulicy Kremerowskiej, na Siemiradzkiego - wszędzie tam stała chmara uczniów, palących papierosy i e-papierosy. Z wózkiem czy z torbami z zakupami nie dało się przejść po chodniku. Trzeba było iść ulicą, nieraz słuchając wulgaryzmów - skarżył się z rozmowie z Gazetą Wyborczą jeden z mieszkańców dzielnicy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mężczyzna groził, że zgłosi sprawę do kuratorium, więc w końcu władze szkoły wzięły sobie jego uwagi do serca i wprowadziły zakaz opuszczania budynku przez uczniów.
Czytaj także: Szkoła jak z Orwella? Zamontowali kamery w toaletach
Ci jednak decyzji władz szkolnych nie przyjęli ze zrozumieniem. W reakcji zorganizowali bunt, skandując: "Szkoła, nie więzienie".
Narzekali, że pozbywa się ich prawa kupienia sobie jedzenia na przerwie, podczas gdy w liceum nie ma stołówki, a towar oferowany przez szkolny sklepik im nie odpowiada. Podkreślali, że przez lata nie było większych kłopotów z wychodzeniem ze szkoły podczas przerw - opisuje Gazeta Wyborcza.
Władze placówki zapowiadają organizację bufetu szkolnego oraz udostępnienie "strefy relaksu" w wewnętrznym podwórzu budynku, gdzie niemożliwe będzie palenie tytoniu pod żadną postacią.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.