Na początku listopada schronisko dla zwierząt w Radlinie dostało informację, że na jednej z posesji w gm. Jaraczewo przebywają 2 psy, które z uwagi na trudną sytuację ich domniemanej właścicielki (nieobecnej na posesji) i wyrażeniu zgody przez UMiG Jaraczewo, mają trafić do schroniska.
Pracownicy udali się pod wskazany adres. Psy były na podwórku. "Widzieliśmy dziury wykute w murze, widzieliśmy łańcuchy, ale dopiero po podejściu bliżej ukazał nam się o wiele bardziej drastyczny widok. I zapach" - relacjonują pracownicy schroniska.
Psy uwiązane były na pseudo łańcuchach składających się z metalowych ogniw powiązanych sznurówkami i innymi sznurkami. Jeden z psiaków miał dodatkowo za dużą obrożę, która to dodatkowo obciążała jego otwartą ranę na szyjce. TAK! PSY MIAŁY POWRASTANE W SZYJE SZNURÓWKI, które musiały być wokół niej owiązane tak długo, że spowodowały wytarcia w skórze i otwarte rany dookoła szyi - opisują.
Psy mieszkały w strasznych warunkach
Psy nie miały nic do jedzenia i picia. Mieszkały w budynku gospodarczym, w kojcach po świniach. "Czarny psiak, miał jeszcze szczęście, bo miał rzucony do spania jakiś stary łach, natomiast biały miał beton i kawałek drewnianej płyty. Po białym piesku pchły biegały stadami, plus jego sierść cechuje dred na dredzie" - relacjonują pracownicy.
Czworonogi trafiły do schroniska. Wrośnięte sznurówki zostały usunięte i obecnie rany goją się zadowalająco. "Psiaki mają bardzo duży apetyt, tak więc ich posiłki dzielone są na kilka mniejszych, które znikają w oka mgnieniu. Zostały zabezpieczone przeciwko pasożytom. Bili i Bajgel, bo tak dostały na imię, z każdym dniem robią się coraz bardziej otwarte, a ich ogonki zaczynają nieśmiało merdać na nasz widok" - informuje schronisko na Facebooku.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.