Zmiana narracji mediów rządowych i coraz śmielsza krytyka Władimira Putina oraz jego ludzi to pewien przełom w Rosji. Dotąd każda decyzja prezydenta była dla klakierów na Kremlu dobrą i słuszną. Teraz zaczyna coś pękać wśród zwolenników reżimu i to jeden z efektów buntu Jewgienija Prigożyna pod koniec czerwca.
Jak zauważył w swoim programie wierny Kremlowi propagandysta Siergiej Mardan, władze raz nazywają bunt wagnerowców i pucz Jewgienija Prigożyna niebezpieczną dla kraju rebelią i zdradą Rosji, to znów mówią o zwykłym marszu. Jakby chodziło o spacer w letnie sobotnie popołudnie. To gdzie jest w końcu prawda?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak samo niespójny jest przekaz władz ws. kursu rubla i sytuacji gospodarczej kraju. Rosyjski bank centralny twierdzi, że bunt nie miał żadnego wpływu na kurs dolara, ale ludzie widzą na własne oczy, że jest dokładnie odwrotnie. I komu mają wierzyć Rosjanie? Mardan dość śmiało stawia tezę, że społeczeństwo jest oszukiwane.
Mam takie wrażenie, że ktoś robi z nas idiotów - przyznał propagandysta.
W swoim programie wyliczał, że władza wiele razy mijała się z prawdą. Nie wspomniał, że sam bierze od miesięcy udział w fałszowaniu rzeczywistości i budowaniu narracji korzystnej dla Władimira Putina i jego ekipy. Teraz jednak Mardanowi zdarzyło się porzucić na chwilę propagandowy przekaz. Zdobył się nawet na odważne pytanie. "Wierzycie im?" - wypalił na antenie.
Wydaje się, że bezkarne okłamywanie ludzi i manipulowanie faktami coraz bardziej irytuje część Rosjan . Nawet zwolennicy Władimira Putina coraz częściej go krytykują i stają w kontrze do słów oraz działań prezydenta Rosji. Ten traci autorytet, a wkrótce może stracić też władze. Na jego pomniku w kraju pojawia się coraz więcej pęknięć.
I to może być efekt buntu Jewgienija Prigożyna, którego władca Rosji już nie będzie w stanie powstrzymać. Nieudany pucz pokazał, że władza prezydenta ma swoje granice. Pokazała to postawa wojskowych, których część przeszła na stronę buntowników. Sytuacja została opanowana, ale zapewne tylko tymczasowo.
Eksperci uważają, że kwestią czasu jest, by ktoś poszedł śladem wagnerowców i przeciwstawił się Władimirowi Putinowi. Jeśli zbierze wystarczająco silnych stronników i nie zawaha się, wówczas w Rosji może dojść do rewolucji. A nawet wojny domowej o władzę, bo obecna ekipa za darmo jej nie odda.
Taki scenariusz prognozuje też ukraiński wywiad, mówił o nim nawet prezydent Wołodymyr Zełenski. Klęski na froncie, kłamstwa w polityce wewnętrznej i zła sytuacja w kraju mogą się obrócić przeciw prezydentowi Rosji. Jego władza jeszcze nigdy nie była tak słaba. A każde kolejne kłamstwo przyspiesza upadek.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.