Ta historia dosłownie mrozi krew w żyłach. Aż trudno uwierzyć, że takie rzeczy wciąż mają miejsce. 66-latka przebywała w hospicjum Glen Oaks Alzheimer's Special Care Center w Urbandale w USA od 28 grudnia ubiegłego roku. Kilka dni później (3 stycznia 2023) pielęgniarka, która zajmowała się podopieczną, stwierdziła, że seniorka nie żyje.
Wspomniana sanitariuszka około godziny 6 rano dostrzegła u kobiety nieruchome oczy oraz otwarte usta. Za pomocą stetoskopu bezskutecznie próbowała wyczuć u niej puls. Potrząsnęła też 66-latką. Na nic się to jednak zdało. Jednoznacznie oceniła, że pacjentka zmarła.
Kobieta, którą uznano za zmarłą wciąż żyła!
Pracownicy hospicjum zatelefonowali do najbliższych seniorki i przekazali im smutną informację o śmierci 66-latki. Następnie włożyli jej "zwłoki" do zapinanego na zamek worka dla nieboszczyków. "Ciało" przetransportowano do domu pogrzebowego, który miał się zająć organizacją pochówku. Wtedy wydarzyło się coś nieprawdopodobnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Około godziny 8:30 pracownicy domu pogrzebowego zauważyli, że worek ze zmarłą się rusza. Nachylili się nad "ciałem", rozsunęli zamek i nie wierzyli własnym oczom. Kobieta wciąż oddychała. Natychmiast zaalarmowano pogotowie. Medycy potwierdzili, że seniorka żyje. Wyczuli u niej także puls serca.
Jak podaje "NBC News", niestety 66-latka nie reagowała na dotyk i dźwięk. Z powrotem odwieziono ją do hospicjum, gdzie wcześniej przez pomyłkę uznano ją za zmarłą. W placówce żyła jeszcze dwa i faktycznie odeszła z tego świata.
Sprawę bada Departament Inspekcji i Apelacji. Zdaniem urzędników hospicjum nie było w stanie zapewnić podopiecznej "godnego traktowania i opieki pod koniec życia". Placówka została też ukarana grzywną w kwocie 10 tys. dolarów (ponad 43 tys. zł).
Czytaj więcej: Szymon Hołownia pokazał żonę. Aktywista LGBTQ+ wściekły