Ta historia sięga 2008 roku, gdy na jaw wyszło, że Niemiec Udo W. prowadzi w Polsce szokujący biznes. Mężczyzna zajmował się produkcją nazistowskich pamiątek i twierdził, że to rekwizyty na potrzeby filmu.
We Wrocławiu prowadził małą fabrykę nazistowskich pamiątek, wśród których znaleźć można było sygnety z trupimi czaszkami, nazistowskie flagi czy popiersia Hitlera.
Kontrahentom i współpracownikom wyjaśnił, że to legalny proceder, bo rzeczy powstają na potrzeby filmu. W rzeczywistości handlował nimi w Internecie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprawą w 2008 roku zajęły się media i ABW, a gdy Udo W. nie potrafił powiedzieć do jakiego filmu stworzył hurtowe ilości wspomnianych rekwizytów, wszczęto wobec niego postępowanie o propagowanie nazizmu.
Finalnie sprawę w Polsce umorzono, a Udo W. zwinął wrocławski interes. Na tym jednak nie koniec, bo działalnością swojego rodaka zainteresowały się niemieckie służby.
W 2011 roku Udo W. został oskarżony przez niemiecką prokuraturę o posługiwanie się symbolami organizacji niekonstytucyjnych w latach 2005-2010. Przed sądem rejonowym w Prenzlau proces zaczął się w 2015 roku - pisze "Gazeta Wyborcza".
I choć sprawa ciągnęła się latami, ze względu na uporczywe niestawianie się na rozprawach przez samego oskarżonego, jej szczęśliwy finał nadszedł w 2020 roku.
Oskarżony został skazany za używanie symboli niekonstytucyjnych organizacji w 34 przypadkach na łączną karę pozbawienia wolności na jeden rok i sześć miesięcy w zawieszeniu – mówi "Wyborczej" Elaine Glushko z sądu okręgowego w Neuruppin.
Okazało się, że po zamknięciu biznesu we Wrocławiu, Udo W. przeniósł się do Hiszpanii, skąd nadal prowadził swój internetowy sklepik. Oprócz nazistowskich flag czy replik sygnetów sprzedawał tam także... orzeszki w puszkach z napisem: Cyklon B.
Po kilkunastu latach udało się wreszcie doprowadzić sprawę do końća i uzyskać prawomocny wyrok. Udo W. został skazany na 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu.