Nadieżda Sajfutdinowa zaszyła sobie usta. Wszystko po to, by publicznie pokazać, jak bardzo nie podoba jej się zachowanie rządu wobec protestów Rosjan, którzy sprzeciwiają się wojnie w Ukrainie.
Następnie kobieta organizowała w tej sprawie jednoosobowy protest. Wyszła na ulicę z tabliczką z napisem "Nie możesz milczeć!!! Nie możesz milczeć!!! Ceną jest nasza świadomość. Wojna to nie pokój!!! Wolność to nie niewola!!! Ignorancja to nie władza!!!".
Odpowie za sprzeciw przeciw cenzurze?
Kobieta została złapana i porwana przez policję w Jekatynburgu. Funkcjonariusze mieli użyć wobec aktywistki siły i zawieźć ją do zakładu psychiatrycznego.
Moje usta były naprawdę zaszyte igłą i nitką - powiedziała przedstawicielom grupy praw człowieka "OVD-Info".
Jej prawnik Fedor Akczermyszew i "OVD-Info" wezwali do publicznego wsparcia, aby zapewnić jej uwolnienie. Wydali tym celu specjalne oświadczenie.
Możesz zadzwonić do recepcji kliniki lub do dyżurnego prokuratora i zażądać zaprzestania nielegalnego przetrzymywania i przymusowej hospitalizacji Sajfutdinowej - można było w nim przeczytać.
Aktywistka została wypuszczona na wolność po ogromnym publicznym oburzeniu. "Jestem bardzo wdzięczna ludziom, którzy próbowali mi pomóc i zadzwonili do kliniki, żądając, aby mnie wypuścili" - mówiła, jak podaje "DailyStar".
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.