W połowie lutego, przed inwazją Rosji na Ukrainę, ukraiński wywiad wysłał szpiegów do Rosji w celu przeprowadzenia operacji inwigilacji jednostek wojskowych wroga. Jeden z zespołów natrafił na "potiomkinowską wioskę rosyjskiego sprzętu", co ukraińscy urzędnicy wyjawili kilka miesięcy później dziennikarzom "The Washington Post". Wieś potiomkinowska oznacza próbę oszustwa, stwarzanie pozorów przysłaniających przykrą rzeczywistość.
Dziesiątki zaparkowanych czołgów, które były pod tylko symboliczną ochroną. W pobliżu nie było żadnych operatorów czołgów ani ekip konserwacyjnych – opisywali ukraińscy szpiedzy w raportach, do których dotarli amerykańscy dziennikarze.
Szpiedzy patrzyli i nie wierzyli. Pijanych Rosjan interesował tylko alkohol
Gdzie indziej ukraińscy szpiedzy natknęli się na scenę chaosu i szokującego braku dyscypliny wśród żołnierzy, którzy dosłownie kilka dni później mieli uczestniczyć w inwazji na sąsiedni kraj. Ukraińscy wysłannicy zobaczyli rzędy unieruchomionych rosyjskich pojazdów i stojących obok nich żołnierzy, którzy wymieniali kluczowe dla powodzenia operacji wojskowej (i przeżycia) zasoby, takie jak np. paliwo, na alkohol. – Wielu z nich było pijanych – powiedział dziennikarzom ukraiński urzędnik, który czytał raporty na temat tego, czego byli świadkami szpiedzy.
Sceny te wzbudziły wątpliwości wśród doradców ds. bezpieczeństwa prezydenta Zełenskiego, z których część, co zrozumiałe, nie była skłonna uwierzyć, że Rosja w takim stylu zamierza podbić 44-milionowy kraj. Nawet teraz, pół roku później, wielu nadal wyraża niedowierzanie, że Rosja zdecydowała się na atak, będąc tak nieprzygotowaną do wojny.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.