Wszystko wskazuje na to, że 10 sierpnia rozpocznie się dziesiąta ekspedycja mająca na celu znalezienie wraku ORP "Orzeł". Obecnie załoga czeka na poprawę pogody, by móc wyruszyć na wyprawę - informuje serwis trojmiasto.pl.
Zatonięcie ORP "Orzeł" to jedna z największych zagadek polskiej obronności. Pomimo upływu lat, jak dotąd nie byli w stanie jej rozwikłać historycy, nurkowie i hydrografowie. Wciąż nie wiadomo, co dokładnie się wydarzyło z okrętem, który w ostatni rejs wyruszył 23 maja 1940 roku.
Szukają ORP "Orzeł". Płyną prosto na niemieckie pola minowe
Ekspedycje o nazwie "Santi. Odnaleźć Orła" odbywają się regularnie od 2014 roku. Pandemia COVID-19 doprowadziła do tego, że ostatnio zaniechano działań poszukiwawczych.
Wierzymy, że "Orłowi" musiało przydarzyć się coś na początku, w okolicach 2-3 dnia patrolu. Sprawdzimy kolejną hipotezę na obszarze, który nie jest dobrze zbadanym fragmentem Morza Północnego - mówi portalowi trojmiasto.pl Tomasz Stachura, znany nurek i osoba nadzorująca projekt.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uczestnicy wyprawy zbadają obszar oddalony o 100 mil morskich od Holandii. Przyjdzie im przepłynąć przez tereny niemieckich pól minowych. Teren ten został wybrany "w oparciu o badania tras innych alianckich okrętów podwodnych operujących na Morzu Północnym w maju i czerwcu 1940 roku". W tamtym okresie część statków nagle zmieniała kurs.
Być może "Orzeł" również zboczył z trasy, by zdobyć informacje na temat ruchów nieprzyjaciela i coś niespodziewanego mu się przytrafiło po drodze - dodał Stachura.
ORP "Orzeł" zwodowany został 15 stycznia 1938 roku w holenderskiej stoczni De Schelde. W momencie wybuchu II wojny światowej był uznawany za jeden z najnowocześniejszych na świecie okrętów podwodnych. Wyposażono go w 12 wyrzutni torpedowych, podwójne działko przeciwlotnicze i jedną armatę przeciwlotniczą Bofors.