20 stycznia na al. Piłsudskiego w Łodzi policjanci z miejscowej drogówki prowadzili rutynową kontrolę. Około godziny 18:30 skontrolowali prędkość opla merivy. Miernik prędkości wskazał, że kierowca przekroczył dozwoloną na tym terenie prędkość. Funkcjonariusze wydali polecenie, by mężczyzna zatrzymał pojazd.
Jednak kierowca zignorował znaki. Skierował się w kierunku osiedla Widzew. Tam zaparkował na jednym z parkingów, gdzie zgasił samochód. Funkcjonariusze jednak nie mieli wątpliwości co do tego, że to kierowca uciekinier.
Czytaj także: Życie łóżkowe Trumpów. Przecieki z Białego Domu
Okazało się, że samochód prowadził 24-latek, który prawo jazdy odebrał dzień wcześniej. Zaraz po odebraniu prawka zatrudnił się jako kierowca w jednej z restauracji. Na miejsce musiał przyjechać właściciel lokalu, który okazał się właścicielem auta.
Jednak w bazie danych 24-letni łodzianin nie figurował jako kierowca. Funkcjonariusze przypomnieli mu więc, że samo zdanie egzaminu nie uprawnia do kierowania autem. Za kierownicę można wsiąść wówczas, gdy otrzyma się odpowiedni dokument.
Czytaj także: Detoks trwał 5 dni. Efekty? Niesamowite
31-letni właściciel restauracji został ukarany mandatem o wysokości 500 zł za udostępnienie pojazdu osobie bez uprawnień. Początkujący kierowca z kolei za swoje wykroczenia zapłaci 1500 zł kary, a jego uprawnienie do kierowania autem zostanie zawieszone na najbliższe trzy miesiące.