Wojna, którą ponad rok temu rozpętali w środku Europy Rosjanie, pożera ogromne ilości sprzętu wojskowego. Ukraińcy ratują się kroplówką z Zachodu, który dostarcza walczącemu krajowi uzbrojenia, amunicji i innego sprzętu, niezbędnego do prowadzenia działań wojennych na pełną skalę.
Potrzebne jest właściwie wszystko. Od nowoczesnych systemów przeciwlotniczych, przez samoloty, pociski, amunicję i inny sprzęt, aż po transportery opancerzone, bojowe wozy piechoty czy czołgi. Dużo emocji wywołują szczególnie czołgi, których używają obie strony. Wydaje się, że Rosjanie sięgnęli po maszyny pochodzące z lat 50. XX wieku.
W środę pokazały się w internecie nagrania, które pokazują duży transport starych, poradzieckich czołgów T-55. Nie jest w stu procentach jasne, czy trafią one na front ukraiński. Jeśli jednak tak, to jest to świadectwo coraz poważniejszych braków w rosyjskim parku maszynowym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pociągi pełne staroci
Bartłomiej Kucharski, dziennikarz magazynu "Wojsko i Technika", tłumaczy, dlaczego T-55 to maszyna całkowicie nieefektywna na nowoczesnym polu walki.
Czołgi na zdjęciach i filmach to wczesne wersje T-55 oraz T-54B. Mówimy o czołgach wprowadzonych w drugiej połowie lat 50. ubiegłego wieku, a konstrukcyjnie - jeszcze starszych. T-55 bowiem wywodzi się bezpośrednio z T-54, a pierwszy prototyp T-54 został skompletowany w czasie, kiedy Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona ruszała z wielką ofensywą znad Wisły na Zachód! Te czołgi są kompletnie przestarzałe, mają pancerz z litej stali, armaty gwintowane kalibru 100 mm. Były uważane za nie najlepsze już na przełomie lat 50. i 60. Ich zdolności do prowadzenia walki nocnej w obecnej formie są szczątkowe, nie mają systemu kierowania ogniem, ergonomia jest słaba, czołgi są trudne w naprawach, szczególnie w porównaniu z czołgami zachodnimi III generacji, zwłaszcza - z Leopardem 2 - mówi o2.pl Kucharski.
Po co to komu?
Do czego zatem może posłużyć taki czołg? Kucharski objaśnia, że w obecnym stanie to sprzęt mający wartość na zasadzie "Lepszy taki niż żaden" - nada się do walki z umocnieniami czy lżej opancerzonymi pojazdami. Przy ogromnym szczęściu T-55 mogą uszkodzić czy zniszczyć nowszy czołg, ale to ostatnie to byłby raczej przypadkowy sukces. Szczególnie, że Siły Zbrojne Ukrainy czekają na kolejne dostawy nowoczesnych maszyn zachodnich, np. brytyjskich Challengerów 2 czy amerykańskich Abramsów.
Polska dostarczyła Ukrainie kilkanaście maszyn Leopard 2A4 i kilkaset T-72 i PT-91. Wciąż jednak zasadniczymi typami czołgów Sił Zbrojnych Ukrainy są T-64 i T-72. Te ostatnie zresztą przeważnie z naszych zapasów.
Nawet w najstarszych obecnie używanych wersjach czołgi te mają lepsze przyrządy obserwacyjno-celownicze, gładkolufową armatę kalibru 125 mm i lepszą stabilizacją, są też znacznie lepiej opancerzone dzięki pancerzowi z wkładem z materiału niestalowego. Nasze zmodyfikowane T-72M1R z nowoczesną polską kamerą termowizyjną przeciwko takiemu T-54B to tak, jak Tygrys albo Pantera przeciwko T-34 z 76-mm działem. A co dopiero porównywać te czołgi z nagrań i zdjęć z Leopardem 2 albo Abramsem czy nawet naszym Twardym? - mówi dalej ekspert.
Oczywiście, Ukraińcy dysponują też pewną ilości maszyn T-84 Opłot rodzimej produkcji, jednak nie wiadomo, ile ich jest i w jakim są stanie technicznym. Jeśli byłyby one na chodzie, to rzucone do boju przeciwko starym i mającym małe możliwości T-55 powinny poradzić sobie bez większego problemu.
Nawet z doposażeniem - marność
Rosjanie, jeśli będą chcieli korzystać z T-55 w walce będą musieli je doposażyć. Zdaniem Kucharskiego, wzorem niewiele młodszych T-62 otrzymają nieco lepsze przyrządy obserwacyjno-celownicze, szczególnie do walki w nocy. Pewnie także nowy system łączności.
Dziennikarz dodaje, że Rosjanie wschodnim zwyczajem obwieszą je pancerzem reaktywnym Kontakt-1 lub Kontakt-5, który w teorii powinien zwiększyć odporność tych czołgów na pociski z granatników przeciwpancernych. Bez dodatkowego opancerzenia, nawet piechur z granatnikiem RPG-7 będzie w stanie zniszczyć taki czołg.
W praktyce jednak słaby pancerz zasadniczy powoduje, że wozy te będą chronione tylko przed bardzo starą albo najlżejszą amunicją. Cięższa lub po prostu nowocześniejsza w praktyce nie zrobi różnicy. Będzie to jednak i tak niemały zysk, tylko nie dla Rosjan - bardziej obciążone wozy będą się szybciej zużywały - mówi dziennikarz.
Przypomina też, że w czasach II wojny światowej na każdego zniszczonego Tygrysa średnio przypadało 3,5 radzieckiego czołgu. Ocenia, że we wprawnych rękach wyniki Leopardów 2 mogą być jeszcze lepsze. Zwłaszcza, jeśli ich przeciwnikiem będą 70-letnie czołgi. A przecież na front trafiły podobno najnowocześniejsze w rosyjskiej armii czołgi T-14 Armata.
Rosjanie mają ich jednak nie używać ze względu na "niepewność co do stanu technicznego" maszyn. Jeśli zatem nie można użyć tego, co najlepsze, to używa się tego, co jest na bieżąco w magazynie. W tym przypadku - czołgów sprzed kilku dekad.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.