Prokuratura bada przyczyny tragedii, do której doszło w Zajeziercach pod Białymstokiem. W środę znaleziono tam ciała małżeństwa medyków. Prof. Tadeusz Łapiński i jego żona dr Małgorzata Michalewicz zostali znalezieni martwi przy basenie znajdującym się przy ich domu.
Czytaj także: Polak jęczał z bólu. Dramat w Holandii
Początkowo media podawały, że prawdopodobną przyczyną śmierci małżeństwa było porażenie prądem. "Fakt" jednak podaje, że prokuratura wykluczyła tę możliwość.
Prof. Łapiński, specjalista chorób zakaźnych, tego dnia miał dyżur w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. Próbował dodzwonić się do żony, jednak bezskutecznie. Złe przeczucia okazały się silniejsze i postanowił pojechać do domu, by upewnić się, że wszystko jest w porządku. Na miejscu zastał żonę w basenie, bez oznak życia. Zadzwonił po pomoc, jednak gdy karetka dojechała na miejsce, lekarz też już nie żył.
Czytaj także: Zdjęcie Emily Ratajkowski z synem. Rozpętała się burza
Śmierć prof. Tadeusza Łapińskiego. Co się stało?
Jak podaje "Fakt", prokuratura wykluczyła udział osób trzecich w zdarzeniu. Do tragedii doszło najprawdopodobniej na skutek ciągu nieszczęśliwych wypadków. Dr Michalewicz mogła się poślizgnąć i wpaść przypadkiem do basenu. Gdy mąż ją znalazł, ze stresu podczas próby reanimacji mógł dostać zawału. "Fakt" podaje również, że zdaniem prokuratury lekarz mógł mieć ukryte choroby, które ujawniły się w wyniku stresu.
Dokładna przyczyna śmierci małżeństwa ma być znana po serii dokładnych badań, w tym po uzyskaniu pełnych wyników sekcji zwłok.