Niecodzienny widok zaobserwowano w nocy z 7 na 8 sierpnia. Na niebie nad Kanadą pojawiła się jasna, fioletowo-różowa wiązka światła. Powstała po przejściu zorzy polarnej i utrzymywała się na niebie przez blisko 40 minut.
Niezwykły widok nad Kanadą. Niebo przecięła fioletowo różowa wiązka światła
Fotografiami tajemniczej linii na niebie podzielił się w mediach społecznościowych fotograf i fan astronomii Alan Dyer. Mężczyzna opisuje, że wykonał zdjęcie ok. pół godziny po północy w południowej części stanu Alberta.
Po przejściu zorzy polarnej KP5 na niebie pojawiło się zjawisko STEVE – wyjaśnił.
Dla naukowców wciąż jest pewną tajemnicą. STEVE nie jest zorzą polarną
Zjawisko STEVE (ang. Strong Thermal Emission Velocity Enhancement, silne wzmocnienie prędkości emisji termicznej) zostało po raz pierwszy opisane w 2016 roku przez kanadyjskich obserwatorów nieba. Na niebie pojawia się długa, fioletowo-różowa linia, której towarzyszą mniejsze, zielone pasy.
Początkowo uznawano zjawisko za nietypowy rodzaj zorzy polarnej. W końcu zainteresowali się nim jednak na poważnie naukowcy. Pierwsze badania wykazały, że w momencie pojawiania się STEVE, w atmosferze można zaobserwować strumień wysokoenergetycznych jonów i elektronów przelatujących przez jonosferę.
Wyniki pokazują, że STEVE ma niewiele wspólnego z zorzą polarną. Te powstają bowiem w wyniku bombardowania jonosfery Ziemi naładowanymi cząstkami, wystrzelonymi ze Słońca podczas burz słonecznych i koronalnych wyrzutów masy. W przypadku STEVE, mechanizm powstawania jest inny.
Badania opublikowane w 2019 roku w periodyku naukowym Geophysical Research Letters wykazały, że STEVE jest wynikiem zderzenia płynącej "rzeki" naładowanych cząstek plazmy z jonosferą Ziemi. Powoduje to tarcie, ogrzewanie cząstek i emitowanie przez nie fioletowego światła. Na podobnej zasadzie funkcjonują stare żarówki z żarnikiem: atomy wolframu są podgrzewane przez prąd elektryczny do momentu, w którym zaczynają się żarzyć i emitować światło.
Za zielone pasy w pobliżu głównej wiązki zjawiska STEVE odpowiadać ma z kolei zjawisko "wytrącania cząstek wysokoenergetycznych". Fale o wysokiej częstotliwości przemieszczają się z magnetosfery Ziemi do jej jonosfery i zasilają elektrony, wypychając je jednocześnie z magnetosfery.
Naukowcy twierdzą, że zjawisko wciąż stanowi dla nich pewną tajemnicę. Podkreślają jednak, że dzięki czułym aparatom entuzjastów nocnej fotografii, mogą coraz lepiej je poznawać.
Jesteśmy im wdzięczni za udostępnienie nam danych do analizy – zaznacza Toshi Nishimura, astrofizyk z Uniwersytetu Bostońskiego i główny autor badania z 2019 roku
Obejrzyj także: Jesienne obserwacje zorzy polarnej. Ekspert podpowiada, gdzie i kiedy można je zobaczyć