Trzy lata temu nowemu rekrutowi lojalistycznej syryjskiej milicji wręczono laptopa należącego do jednego z ludzi prezydenta Syrii Baszara al-Assada i poproszono o jego naprawę. Pracując nad urządzeniem, milicjant obejrzał znajdujące się na dysku wideo. Film został opatrzony datą 16 kwietnia 2013 r.
Na nagraniu rekrut zobaczył świeżo wykopany dół w ziemi i stojąc nad nim oficera wywiadu, wymachującego karabinem szturmowym i wydającego rozkazy. Po chwili przed obiektywem kamery pojawił się mężczyzna z zasłoniętymi oczami, któremu kazano pobiec w kierunku gigantycznej dziury. Kiedy ruszył, ktoś strzelił mu w plecy, a jego bezwładne ciało spadło na stos trupów w dole. Kolejni niczego niepodejrzewający jeńcy podążali za nimi.
Ostatecznie na przedmieściach Damaszku w Tadamon siły wierne al-Asadowi zabiły 41 opozycjonistów, wszyscy trafili do masowego grobu. Zabójcy oblali ich zwłoki paliwem i podpalili je, śmiejąc się z zadowoleniem. Jak wskazuje "The Guardian", ludzie al-Asada tym sposobem ukryli zbrodnię wojenną, której dokonali zaledwie kilka kilometrów od siedziby władz Syrii.
Rekrut natychmiast zdecydował, że materiał filmowy musi przekazać dalej. Ta odważna decyzja zmieniła jego życie. Wideo trafiło w ręce dwójki naukowców z Amsterdamu, którzy spędzili lata, próbując zidentyfikować zabójców. Ich praca rzuciła bezprecedensowe światło na zbrodnie, o których wcześniej sądzono, że były powszechnie popełniane przez reżim w szczytowym momencie wojny syryjskiej, ale którym reżim zawsze zaprzeczał lub oskarżał o to grupy rebeliantów i dżihadystów.
Annsara Shahhouda i prof. Uğur Ümit Üngör z Centrum Badania Holokaustu i Ludobójstwa Uniwersytetu w Amsterdamie ryzykowali wiele, pochylając się nad tą kontrowersyjną sprawą. Gra była jednak warta świeczki - podczas gdy setki ludzi na całym świecie pracowały nad postawieniem al-Assada przed wymiarem sprawiedliwości za zbrodnie wojenne, zdobyte wideo mogło stać się wyjątkowym dowodem w sprawie przeciwko przywódcy syryjskiemu.
Alter ego w sieci
Annsar i Uğur przede wszystkim chcieli dotrzeć do widzianego w filmie oficera. Mieli plan. Annsar postanowiła zadziałać w internecie, gdzie utworzyła swoje alter ego - udawała fankę Baszara al-Assada. Stworzyła fałszywy profil na Facebooku, na którym wyraźnie pokazywała, że popiera syryjskiego dyktatora. Przez następne dwa lata na portalu społecznościowym szukała prawdopodobnych podejrzanych.
Problem polegał na tym, że reżim al-Assada jest bardzo trudny do zbadania. Nie wchodzisz po prostu do Damaszku, machając rękami, mówiąc: "Hej, jestem socjologiem z Amsterdamu i chciałbym zadać kilka pytań. Doszliśmy do wniosku, że potrzebujemy postaci, a ta postać powinna być młodą alawitką - powiedział Uğur "Guardianowi".
Swoim rozmówcom Annsar wmawiała, że bada reżim syryjski do pracy magisterskiej. Z czasem kobieta nauczyła się ówczesnego reżimowego nastroju i razem z Uğurem przygotowała szyte na miarę dowcipy i punkty do rozmów. Wkrótce jej alter ego stało się znane w służbach bezpieczeństwa jako osoba wyrozumiała, a nawet "ramię, na którym można się wypłakać".
Wyczekiwany przełom
W marcu 2021 r. wreszcie nadszedł przełom w sprawie. Wymyślona "Anna Sh" zdobyła zaufanie ponad 500 najbardziej oddanych urzędników reżimu. Jeden z nich bardzo się wyróżniał. Nazywał się Amjad Youssuf i bardzo przypominał bandytę, którego szukali naukowcy. Niedługo potem Annsar otrzymała potwierdzenie ze źródła wewnątrz Tadamon, że zabójca był majorem w 227 wydziale syryjskiego wywiadu wojskowego.
Ulga była nie do opisania. Oto ktoś, kto trzymał klucz do wszystkiego. A teraz musiałam zmusić go do mówienia - wyznała badaczka.
Czytaj także: OBI znów działa w Rosji. Firmę przejął lokalny inwestor
Annsar miesiącami robiła wszystko, by wzbudzić jego zaufanie podejrzanego i zmusić do go zeznań. Po wielu próbach i rozmowach Amjad w końcu zaczął się otwierać. - Wielu zabiłem. Zemściłem się - wyznał. Nie zdradził jednak wielu szczegółów swojej zbrodniczej działalności. Badacze stale zbierali informacje o nim także z innych źródeł. W pewnym momencie nadszedł czas, kiedy musieli skonfrontować Amjada z tym, co o nim wiedzieli.
Pewnego dnia Annsar ze swojego prawdziwego profilu wysłała Amjadowi film, który był początkiem całego śledztwa. Jego pierwsze pytanie brzmiało: "Czy to ja w filmie?". Następnie mężczyzna potwierdził, że to on jest widoczny na nagraniu. "Tak, to ja. Ale co mówi ten film? Nic. Aresztuję kogoś i to jest moja praca" - napisał badaczce. "Jestem dumny z tego, co zrobiłem" - dodał w wiadomości, po czym zagroził Annsar, że zabije ją i jej rodzinę.
Uğur i Annsar zablokowali profil Syryjczyka na swoich kontach społecznościowych, a milicjant, który dostarczył im wideo z Tadamon, w obawie przed zemstą oficera wyjechał z kraju. Uciekając z najgłębszego kręgu reżimu al-Assada skazał się na życie na wygnaniu. Na szczęście jest teraz bezpieczny. "Jest zadowolony ze swojej decyzji" -powiedziała Annsar
Czytaj także: OBI znów działa w Rosji. Firmę przejął lokalny inwestor
W lutym tego roku Uğur i Annsar przekazali nagrania zawierające tysiące godzin przesłuchań i swoje notatki ze śledztwa prokuratorom w Holandii, Niemczech i Francji. W tym samym miesiącu w Niemczech doszło do pierwszego w historii oskarżenia innego syryjskiego funkcjonariusza wywiadu wojskowego, Anwara Raslana, za jego rolę w nadzorowaniu morderstwa co najmniej 27 więźniów i torturowaniu co najmniej 4000 innych. Został skazany za zbrodnie przeciwko ludzkości i dożywotnio uwięziony.
Annsar pozostaje odseparowana od swojej rodziny i, jak sama mówi, nie jest tą samą osobą, którą była przed rozpoczęciem projektu. - Ale było warto - powiedziała. - To było wyczerpujące, ale mam nadzieję, że nasza praca pomoże wymierzyć sprawiedliwość".
Czasami ludzie po prostu chcą postępować właściwie. Jeśli czegoś się z tego nauczyłam, to tego, że w ludziach jest dobro. Ta prawda może w końcu ujrzeć światło dzienne - podsumowała badaczka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.