Śledztwo przeprowadzone przez organizację Safeguard Defenders wykazało, że komunistyczne władze Chin tworzą za granicą tajne posterunki policji, które współpracują z chińskimi dyplomatami za granicą, szukają dysydentów i zmuszają imigrantów do powrotu do ChRL.
Czytaj także: Śmierć Marii Kiszczak. Gorzkie słowa Lecha Wałęsy
44 "funkcjonariuszy chińskiej policji" z zarzutami
Na początku tego tygodnia FBI zatrzymała dwóch tzw. funkcjonariuszy - 61-letniego Lu Jianwanga i 59-letniego Chena Jinpinga, którzy usłyszeli zarzuty spiskowania i działania w charakterze funkcjonariuszy chińskich władz, bez poinformowania o tym władz USA.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ponadto w stan oskarżenia postawiono 44 rzekomych chińskich funkcjonariuszy policji. Departament Sprawiedliwości USA przedstawił fragmenty aktów oskarżenia, aby pokazać, w jaki sposób Chińczycy próbowali siać strach wśród Amerykanów pochodzenia chińskiego, a zwłaszcza dysydentów przeciwnych KPCh.
Czytaj także: Chiny. Tragiczny pożar w szpitalu. Zginęło 21 osób
Na celowniku Kubuś Puchatek
Do zabronionych tematów należały m.in. obalenie kontroli KPCh nad rządem ChRL i statusie Specjalnego Regionu Administracyjnego Hongkongu i Tajwanu. Szczególną uwagę tzw. funkcjonariusze poświęcili postaci Kubusia Puchatka, którego nie wolno porównywać do sekretarza generalnego KPCh Xi Jinpinga.
Chińskie posterunki policji działają w całym kraju, ale główna siedziba znajduje się w dzielnicy Chinatown na Dolnym Manhattanie w Nowym Jorku. Po raz pierwszy o tym "tajnym komisariacie" zrobiło się głośno w październiku ub.r.
"Tajne komisariaty" chińskiej policji w USA
Dziennik "The Post" ujawnił we wtorek, że istnieje inny posterunek pod nieujawnionym adresem w Nowym Jorku, a także placówki w Los Angeles, San Francisco i Houston oraz w miastach w stanach Nebrasce i Minnesota.
Teraz prokuratorzy federalni tworzą jak dotąd najbardziej szczegółowy obraz tego, co dzieje się na posterunkach policji, w tym szczegółowe informacje o tym, jak egzekutorzy Partii Komunistycznej monitorują media społecznościowe pod kątem oznak braku szacunku dla Xi Jinpinga.
Tymczasem chiński rząd twierdzi, że ośrodki, które tworzone są poza Chinami "są prowadzone przez wolontariuszy", którzy nie są związani z chińską policją. Ich celem rzekomo jest udzielenie pomocy chińskim obywatelom w przedłużeniu ważności dokumentów oraz w innych sprawach.