Do wybuchu w tureckiej kopalni węgla w mieście Amasra w prowincji Bartin doszło w piątek 14 października. W wyniku tragedii zginęło 41 górników. W momencie eksplozji, do której doszło na głębokości ok. 300 metrów pod ziemią, na miejscu pracowało ok. 110 osób, a 49 w najbardziej narażonej strefie na głębokości 300-350 metrów.
Wybuch w tureckiej kopalni wywołał wielkie poruszenie wśród obywateli kraju. Określany jest jako wielka tragedia, do której nie powinno dojść. Niepokój już od kilku tygodni przed eksplozją miało wzbudzać podwyższone stężenie gazu, co było prawdopodobnie przyczyną wybuchu, przekazał to m.in. minister energii Fatih Donmez.
Na miejscu tragedii pojawił się także sam prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Podczas przemówienia był otoczony przez ratowników i górników. Polityk stwierdził, że wybuch to kwestia "przeznaczenia", w które wierzą "ludzie".
Jesteśmy ludźmi, którzy wierzą w plan przeznaczenia. Takie wypadki zawsze będą się zdarzać. Musimy też o tym wiedzieć - zakomunikował Erdogan.
Czytaj także: Rozmowy o zakończeniu wojny? Czwartek może być kluczowy
Erdogan skrytykowany za słowa o kopalni. "W którym stuleciu żyjemy?"
Słowa Erdogana spotkały się z krytyką. Politycy i eksperci zabrali głos po wystąpieniu prezydenta Turcji. Kemal Kilicdaroglu, lider Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) zapytał: - W którym stuleciu żyjemy? Dlaczego wypadki w kopalniach zdarzają się tylko w Turcji?.
Wypowiedział się również Emin Koramaz, przewodniczący Tureckiego Związku Izb Inżynierów i Architektów. Napisał na Twitterze: - Jeśli wyślesz górników setki metrów pod ziemię bez podjęcia niezbędnych środków ostrożności, bez inspekcji i bez stworzenia bezpiecznych warunków, nie możesz nazwać tego wypadkiem. To jest zwykłe morderstwo - czytamy.