Materiał z głośnego zatrzymania w Jekaterynburgu w środkowym Uralu opublikował na Twitterze Dymitr Kolezew. Niezależny rosyjski dziennikarz podkreślił w jednym z komentarzy, że wśród osób przewiezionych na komisariaty – tylko wczoraj w całym kraju były to minimum 724 osoby – jest bardzo dużo kobiet.
Z jakiegoś powodu dziś w Jekaterynburgu zatrzymano szczególnie wiele kobiet. Dziennikarze twierdzą, że policjanci – jak wynika z ich rozmów – zostali do tego zobligowani przez przełożonych – wyjaśnił Dymitr Kolezew na Twitterze.
Przeczytaj także: "Co myśmy zrobili?". Rosjanie opuszczają kraj Putina
Protesty w Rosji. Brutalne zatrzymanie w Jekaterynburgu
Do głośnego zatrzymania kobiety doszło w środę 2 marca w Jekaterynburgu. Uczestnicy demonstracji zgromadzili się na miejscowym placu, a następnie ruszyli przez centrum miasta. Według ustaleń portalu ItsMyCity było ich około setki.
Przeczytaj także: Ludzie nie wiedzą, co się dzieje. Zdjęcie z Moskwy
Na początku protestu uczestnicy mieli skandować hasło "Nie dla wojny". Służby porządkowe nie od razu przystąpiły do zatrzymań. Początkowo funkcjonariusze kilkakrotnie apelowali do protestujących, aby nie brali udziału w "nielegalnym" zgromadzeniu i dali im dwie minuty na rozejście się.
Przeczytaj także: Rosjanie palą swoje paszporty. Nagrania spod ambasady
Uczestnicy demonstracji nie posłuchali apeli i nadal skandowali antywojenne hasło. Wtedy zaczęły się zatrzymania – w tym młodej kobiety, której wykręcano ręce, a w pewnym momencie nawet powalono na ziemię. Wielu przeciwników agresji Rosji na Ukrainę próbowało uciekać przed funkcjonariuszami służb, jednak w wielu przypadkach ich wysiłki okazały się nieskuteczne.