Dziennikarze ukraińskiego portalu "Hromadske.ua" porozmawiali z Rosjaninem z obwodu orłowskiego, który trafił do ukraińskiej niewoli. Chcieli dowiedzieć się, co kierowało mężczyzną, że zdecydował się na wyjazd na wojnę. To, co usłyszeli od niego, nie mieściło się w głowie.
Czytaj także: Nowe dane zaskakują. Tyle Iskanderów zostało Rosjanom
Trafił na wojnę przez sfabrykowaną sprawę
Rosjanin przyznał, że nie trafił tam dlatego, że chciał "walczyć z siłami zła w Ukrainie", ani nie z powodu wysokiej pensji w wojsku. Jedyna przyczyna to - jak twierdzi - sfabrykowana przeciwko niemu sprawa. Władze oskarżyły go o posiadanie narkotyków.
Byłem pijany. Przyjechała milicja i mnie zabrała. Pokazali pakiet, nie wiem, z czym. Zapytali, czy wiem, co jest w środku. Powiedziałem, że nie. Może była tam mąka, albo proszek do prania - opowiada Rosjanin.
Czytaj także: Skończyłeś szkołę średnią? Ten test z historii to pestka
Skazani mogą walczyć
Po tym mężczyzna miał usłyszeć ultimatum - albo wyjeżdża do Ukrainy na 3 miesiące, albo zostanie skazany na co najmniej 4 lata. Jak przyznał, po tych słowach wystraszył się i zdecydował na wzięcie udziału w wojnie. Szybko jednak się dla niego skończyła, bo wylądował w ukraińskiej niewoli.
W zeszłym tygodniu Władimir Putin podpisał ustawę, która pozwala na mobilizację osób skazanych w przeszłości za ciężkie przestępstwa. Co prawda, jak podaje propagandowa agencja "Ria-Nowosti", nowe prawo wyklucza mobilizację skazanych za wykorzystywanie seksualne dzieci, zdradę stanu, szpiegostwo lub terroryzm.
Czytaj także: Bunt nauczycieli. Tak robią w Mariupolu
318 tys. zmobilizowanych
Władimir Putin poinformował, że dotychczas zmobilizowano 318 tys. osób. Pierwotny plan zakładał, że będzie ich 300 tys. – Mamy 318 tysięcy. Dlaczego 318? Z powodu ochotników. Liczba ochotników się nie zmniejsza – powiedział w piątek prezydent Rosji.
Putin wydał 21 września br. dekret o mobilizacji na wojnę z Ukrainą, zgodnie z którym pod broń miało zostać powołanych około 300 tys. rezerwistów. Obecnie władze rosyjskie twierdzą, że mobilizacja już się zakończyła, jednak nie towarzyszy temu oficjalny dekret o jej zakończeniu.