Większość uczniów III Liceum Ogólnokształcącego w Toruniu dobrze wie, że na terenie kolorowej, pełnej werwy szkoły znajduje się tajemniczy schron.
Aby go znaleźć, trzeba przejść przez całą szkołę, i udać się do piwnicy, gdzie znajdują się szatnie. Wejście do wnętrza jest dokładnie oznaczone.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po przejściu niepozornych drzwi szkolnych trafiamy do ciemnego pomieszczenia ze schodami prowadzącymi w dół. - Nie ma zasilania, włączę je, na razie trzeba iść z latarką - mówi nam pracownik szkoły, który będzie przewodnikiem po tajemnicach schronu.
Schron zaczyna się za masywnymi, żeliwnymi drzwiami pancernymi, których grubość to ok. 30 cm. Są ogromne, ważą kilkaset kilogramów. Ze względów praktycznych drzwi otwarte są cały czas. Za nimi są drugie, równie imponujące. Gdyby były zamknięte, nie byłoby jak dostać się do wnętrza schronu. Jak wygląda on od środka? Konstrukcja budynku składa się z żelbetonowych ścian o grubości ok. 50 cm.
Jego łączna powierzchnia to ok. 600 m2. To największy tego typu obiekt w mieście. Schron przeciwatomowy pod budynkiem sali gimnastycznej III LO w Toruniu powstał na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. W założeniu budynek ma wytrzymać naloty jądrowe.
Miejsce to nie ma za wiele wspólnego z fińskimi schronami przeciwlotniczymi, które pełnią role użytkowe. Te na co dzień wykorzystywane są jako parkingi, kluby nocne, lokale gastronomiczne. Schron w Helsinkach przypomina "podziemne miasto" z basenem i halą gimnastyczną.
Tu mamy duży kontrast. Ze względu na nieużytkowanie, schron w Toruniu jest szary i ponury. Mimo to robi ogromne wrażenie.
Człowiek, który jest w nim zamknięty, czuje pustkę, totalną izolację. Na początku odczuwa się pomieszanie lęku, fascynacji i podziwu. Nie słychać nic z zewnątrz. Nie ma dostępu do informacji. Wrażenie to potęguje fakt, że na terenie całego schronu nie ma zasięgu telekomunikacyjnego.
Czytaj także: Zorganizowali kulig błotny dla dzieci. W sieci zawrzało
Konstrukcja jest naprawdę mocna. Drzwi jest ciężko otworzyć, ale są cały czas sprawne. Podobnie jak instalacja elektryczna. Ta jest trochę nowsza niż sam obiekt - mówi nam pracownik szkoły, który oprowadził nas po wnętrzu schronu.
Obiekt ma zasilanie sieciowe i awaryjne. System awaryjnej dostawy prądu jest na ten moment nieaktywny. Nie ma jednak problemu, aby szybko go uruchomić.
We wnętrzu schronu panuje stała, niska temperatura (ok. 12 stopni Celsjusza). W środku łatwo się zgubić. Jest tam ok. 30 pomieszczeń o różnej wielkości. W niektórych znajdują się zbiorniki, w których mogłaby znajdować się woda. W ten sposób zebrani tam ludzie mogliby przeżyć naloty.
W Toruniu często mówi się, że w środku przechowywano zapasy żywności. To jednak mit. Aktualnie schron jest pusty. Pożywienie leżało w schronie kilkanaście lat temu, ale zostało uprzątnięte. Jak mówią nam pracownicy szkoły, "trzymanie zapasów w środku nie miało sensu, bo schron nie spełnia roli mieszkalnej". Ma zabezpieczać przed doraźnymi bombardowaniami.
Kiedyś były tu zapasy żywności, ale zostały zutylizowane. Nie mają sensu, nawet od strony militarnej. To schron doraźny. Jeżeli nawet doszłoby do bombardowania, jego celem jest zabezpieczenie miejscowych uczniów i mieszkańców w czasie zagrożenia. Nikt nie miałby spędzić tu tygodnia - dodaje pracownik szkoły.
Cały obiekt jest wentylowany. Ma też wyjście awaryjne, ze specjalnie dostosowanym do tego szybem.
Przez lata schron stał zapomniany. Dopiero w ostatnich latach zyskał zainteresowanie służb i lokalnych władz. Został wpisany w ewidencję oficjalnych schronów miejskich. W całym Toruniu schronów jest kilkanaście. Z kolei w Polsce jest 224 tys. takich budowli.
Po wyjściu ze schronu można poczuć się jak osoba narodzona na nowo. Wyostrzają się zmysły, lepiej widzi się barwy, czuje każdy zapach. Telefon zaczyna wariować od powiadomień. Fascynacja przemija, człowiek cieszy się wolnością.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.