Kilka lat temu problem kleszczowy związany był wyłącznie z sezonem wiosenno-letnim. Wysokie temperatury jesienią i zimą sprawiają, że przenoszące choroby pajęczaki są aktywne cały rok.
To duże zagrożenie dla czworonogów. Podczas spacerów w lesie lub w parkach, psy lub koty narażone są na kontakt z kleszczami. Dla zwierzęcia kontakt z kleszczem może być śmiertelny. Jak wskazują dane podawane przez "Fakt", co szósty kleszcz w Polsce może być zakażony wirusem wywołującym KZM, czyli kleszczowe zapalenie mózgu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skalę problemu pokazała blogerka i działaczka społeczna Wiola Paziewska. Kobieta opublikowała zdjęcie, na którym widać łapę zwierzęcia zaatakowaną przez kleszcze. Działaczka zaapelowała do właścicieli czworonogów, zgodnie z prośbą lekarzy weterynarii.
Lekarze nie wyrabiają, zwierzęta umierają, a dla nich to wielkie obciążenie psychiczne, gdy widzą zapłakanego opiekuna, którego zwierzę odeszło tak naprawdę przez jego niedbalstwo. Nieważne czy lato, czy zima, one są. Zimy od dłuższego czasu mamy zbyt słabe i mitem jest to, że psa nie powinno się zabezpieczać na kleszcze w tym okresie. Zabezpieczamy cały rok. Istnieje wiele sposobów: tabletki, krople, obroże, spray, a nawet weszły zastrzyki bravecto zabezpieczające pupila na cały rok - tłumaczy Paziewska.
Czytaj także: Przyłapał go w lesie. "Typ będzie sławny"
Kobieta wskazuje, że psy chore na babeszjozę umierają w męczarniach, w rękach swoich właścicieli. Choroba atakuje nerki, wątrobę i serce. Weterynarzom nie zawsze udaje się pomóc, a koszt leczenia jest ogromny.
Co ważne, aktywistka podkreśla, że sposobem na rozwiązanie sytuacji nie jest szybkie wyjęcie kleszcza. Drobnoustroje przenoszone przez kleszcze aktywują się bowiem od razu po ukąszeniu.