Dramat 4-letniego Raidena rozpoczął się po tym, gdy jego tata Adan trafił do szpitala. Lekarze walczyli o życie 33-latka przez trzy tygodnie, jednak mężczyzna zmarł. Był jednym z najpoważniejszych przypadków COVID-19, z jakim mieli do czynienia.
Przeczytaj także: Zmarł 16-dniowy noworodek. Miał koronawirusa
Koronawirus. Chłopiec z Teksasu stracił rodziców przez COVID-19
Po śmierci ojca Raiden pozostawał pod opieką Mariah, swojej mamy. Jednak nie minęły trzy miesiące, gdy 29-latka także zaraziła się koronawirusem. Zmarła zaledwie kilka godzin po zdiagnozowaniu u niej COVID-19.
Przeczytaj także: Koronawirus. Chińczycy podnieśli alarm. Przerażające odkrycie
Po tym jak Raiden Gonzalez stracił oboje rodziców, chłopcem zajmuje się Rozie Salinas – babcia ze strony matki. Seniorka mówi, że wnuk wciąż cierpi po stracie bliskich i nie rozumie, że już do niego nie powrócą.
Dziś rano powiedział mi, że chciałby mieć z powrotem swoją mamę, po prostu chce ją z powrotem. Powiedziałam mu, że teraz są aniołami, którzy nas pilnują i chronią – stwierdziła Rozie Salinas.
Przeczytaj także: Koronawirus. Amerykanie drżą ze strachu. Przerażające liczby z USA
Tragedia 4-latka poruszyła członków lokalnej społeczności, którzy postanowili zorganizować zbiórkę na rzecz chłopca. Rozie Salinas planuje przeznaczyć część pieniędzy na imprezę z okazji 5. urodzin wnuka, a także postawić córce i zięciowi pomnik. Obecność w przyjęciu zapowiedzieli m.in. oficerowie miejscowej straży pożarnej, a także klubu motocyklowego, którzy chcą w ten sposób okazać dziecku wsparcie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.