Dwanaście osób utonęło w metrze w Zhengzhou, stolicy prowincji Henan. Światowe media obiegły przerażające nagrania pasażerów stojących w ciemnych wagonach, z wodą sięgającą do klatki piersiowej. Władze miasta podały, że udało się uratować 500 osób z zalanego metra.
Woda dotarła do mojej klatki piersiowej. Byłem naprawdę przerażony, ale najgorsza nie była sama woda, ale coraz mniejsza ilość tlenu w wagonie – napisał jeden z ocalałych w mediach społecznościowych, cytowany przez agencję Reutera.
W sumie żywioł zabił co najmniej 25 osób w Henan. Władze centralne ogłosiły w środę zwiększenie poziomu zagrożenia powodziowego w prowincji z III na II. Na tej samej konferencji prasowej ogłoszono, że siedem osób uznano za zaginione.
Prognoza na kolejne trzy dni nie napawa optymizmem. Przewiduje się, że w Henan będzie więcej opadów deszczu, dlatego Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza wysłała ponad 5,7 tys. żołnierzy do pomocy lokalnym służbom. Od poniedziałku w Henan spadła rekordowa ilość deszczu, meteorolodzy uważają, że taka sytuacja zdarza się raz na tysiąc lat.
Co wywołało kataklizm? Podobnie jak ostatnie fale upałów w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie oraz powodzie w Europie Zachodniej, opady w Chinach są prawie na pewno związane z globalnym ociepleniem. Tak uważają naukowcy, z którymi rozmawiali dziennikarze agencji Reutera.
Takie ekstremalne zjawiska pogodowe prawdopodobnie staną się częstsze w przyszłości – powiedział Johnny Chan, profesor nauk o atmosferze z City University of Hong Kong.