Alina i Andriej Smoleńscy przed wojną wiedli spokojny żywot w Kijowie. Młode małżeństwo po ślubie pracowało na swoją przyszłość, byli bardzo szczęśliwi. Zimą jeździli w góry, latem nad morze. Wychodzili do restauracji, jeździli w ciekawe miejsca i cieszyli się życiem w wielkim mieście. Pewnie niektórzy znajomi pytali ich, kiedy przyjdzie czas na dzieci.
Wszystko skończyło się 24 lutego 2022 roku, gdy Rosja najechała Ukrainę.
Andriej chciał iść do wojska, by bronić kraju. Alina napisze potem, że jej mąż "jest pryncypialny i kocha wolność". Wojna nie mogła tego zmienić, więc młodzieniec zgłosił się do armii. Ta zrazu podziękowała za jego usługi, ale chłopak się nie poddał. Sam skrzyknął znajomych i razem stworzyli nowy rodzaj jednostki rozpoznawczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pluton lotniczego rozpoznania "Boża sprawa" zaczynał od trzech operatorów-pasjonatów, by przerodzić się w bardzo sprawną i niezwykle pomocną jednostkę operatorów dronów, liczącą 20 pilotów. To oni stali się "oczami" batalionu i bardzo ważnym komponentem 47. Samodzielnej Brygady Sił Zbrojnych Ukrainy. Kierowali też dronami kamikaze, które okazały się bardzo skuteczne na polu walki.
Uratowali wielu żołnierzy przed śmiercią, wiele razy wykrywali wroga na czas, dając szansę na zwycięstwo swoim kolegom, albo ułatwiając im wycofanie się przed rosyjskim zagrożeniem. Andriej został dowódcą drużyny, zbierał środki na zakup sprzętu i na wsparcie dla swojego batalionu. Walczył niemal od początku inwazji.
Pod koniec maja Alina dowiedziała się, że jej mąż jest ciężko ranny.
"Podczas jednej z misji zwiadowczych pocisk spadł bardzo blisko nich" - napisała kobieta i przyznała, że Andriej został uratowany przez kolegów z jednostki przed niechybną śmiercią. Ciężko ranny trafił do szpitala, a tam zajęli się nim lekarze. Obrażenia były bardzo poważne: stracił dwoje oczu i częściowo kończyny górne. Ma liczne uszkodzenia twarzy i silny obrzęk płuc.
Ale żyje, a jego żona jest przy nim w szpitalu. Andriej walczy dalej, tym razem o powrót do zdrowia. Jego twarz jest zmasakrowana, nadal ma mocny obrzęk. Nie ma rąk, więc uczy się życia i komunikacji za pomocą nóg. Układ oddechowy nadal jest mocno pokiereszowany, a Alina śmieje się, że mąż mówi niczym Lord Vader z Gwiezdnych Wojen. Jego obrażenia są podobne do postaci ze słynnego filmu.
"Wierzę, że już niedługo stan Andrieja się ustabilizuje i rozpoczniemy aktywne leczenie" - napisała Alina w social mediach.
Oboje już są w Kijowie, gdzie chłopak wraca do zdrowia. Najpierw usiadł w łóżku po długiej przerwie. Potem pierwszy raz od dawna napił się wody (ale wolałby CocaColę). Poprosił o włączenie muzyki, próbował nawet tańczyć! Nie traci poczucia humoru i radości życia, choć jego stan jest bardzo poważny. Rany się goją, Andriej nabiera sił.
Każdego dnia jest postęp, jest nieco lepiej, ale pracy nadal jest bardzo dużo. Alina prowadzi zbiórkę na rzecz rannego męża. Chce zakupić protezy rąk, pomóc mu w rehabilitacji i powrocie do zdrowia. Nic już nigdy nie będzie takie same, a Alina z mężem zawsze będą pamiętać swoje spotkanie z "ruskim mirem". Taką cenę płacą za wolność Ukrainy. Taką cenę płacą miliony ludzi, którzy przeciwstawili się rosyjskiej agresji.
Jeżeli chcecie pomóc w zbiórce na rzecz Andrieja Smoleńskiego, w powyższym poście jego żony Aliny znajdziecie linki do tejże, a także sposoby, w jakie można wesprzeć rannego żołnierza Sił Zbrojnych Ukrainy. Właśnie taką cenę Ukraińcy płacą za swoją wolność i walkę ze złem, które wciąż czai się tuż za rogiem.