Pan Władysław Stec postanowił połączyć swoje dwie największe pasje. Z miłości do majsterkowania i lata powstał jego latający dywan. Kiedy wyrusza w podróż swoim wyjątkowym pojazdem, nie ma chyba nikogo, kto nie obejrzy się za nim lub nie przetrze oczu ze zdumienia. Trudno się temu dziwić, w końcu nie co dzień widzi się na ulicach latające dywany. Skąd ten niecodzienny pomysł?
Widziałem kiedyś film na YouTube, że ktoś zbudował latający dywan z dmuchawy, takiej jak do liści. Ale to bardzo hałasowało, a nie bardzo latało. Kilka metrów i koniec. Postanowiłem ten pomysł zrealizować po swojemu. Postawiłem na energię elektryczną — zdradził pan Władysław w rozmowie z portalem rmf24.pl.
Pojazd pomysłowego konstruktora oczywiście nie unosi się w powietrzu, tylko porusza się na kołach. Te jednak zostały w pomysłowy sposób osłonięty ozdobnymi frędzlami znajdującymi się na krawędzi dywanu. Dzięki temu sprawia wrażenie, jakby szybował ponad powierzchnią ziemi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wielu przechodniów pyta pana Władysława, czy może unieść się wyżej. W odpowiedzi słyszą od niego, że "wyżej się boi", albo "żona mu nie pozwala".
Szczecinianin na latającym dywanie
Choć konstrukcja pana Władysława nie lata, to może za to poruszać się do przodu z prędkością sięgającą nawet 40 km/h. Rozwinięcie takiej szybkości możliwe jest oczywiście na sprzyjającym podłożu.
Konstruktor wyposażył swój "latający dywan" w hamulec. Pojazd ma też możliwość skręcania, poprzez balansowanie ciałem. W rozmowie z rmf24.pl pan Władysław przyznał, że reakcje osób, które mija, są bardzo pozytywne. Ludzie się do niego uśmiechają, co jak przyznaje, od początku było jednym z jego celów. Stwierdził, że "od uśmiechu żyje się dłużej".