Na jednej z ulic w centrum Wrocławia doszło do sytuacji, która może być przestrogą dla innych. Funkcjonariusze grupy SPEED poruszali się nieoznakowanym radiowozem, dlatego jadący przed nimi taksówkarz nie miał pojęcia, że niezgodna z przepisami jazda zakończy się dla niego katastrofą. Zdarzenie zostało nagrane przez kamerę umieszczoną w policyjnym aucie.
Taksówkarz wykazał się skrajnym brakiem cierpliwości. Jadący przed nim samochód osobowy poruszał się znacznie wolniej, dlatego mężczyzna postanowił go wyprzedzić. Zapewne nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie miejsce, które sobie na to wybrał. Manewr rozpoczął, przyspieszając bez sygnalizowania zamiaru wyprzedzania, przejeżdżając przez linię podwójną ciągłą - jechał pod prąd, a na koniec z lewej strony wysepki przejścia dla pieszych, choć umieszczony przed nim znak drogowy nakazywał jazdę z prawej strony.
Kiedy taksówkarz zakończył niebezpieczny manewr, usłyszał dźwięki policyjnych kogutów. Już wtedy zapewne wiedział, że wpakował się w kłopoty. Swoją nieodpowiedzialną jazdą mężczyzna mógł zarówno zderzyć się czołowo z prawidłowo jadącym autem, jak i potrącić osobę przechodzącą przez przejście dla pieszych. Na szczęście nikt nie ucierpiał w wyniku jego brawury.
Taksówkarz odpowie przed sądem
Policjanci zadbali, aby taksówkarz zapamiętał na zawsze swój nieodpowiedzialny wybryk. Mężczyźnie zostało od razu zatrzymane prawo jazdy. 46-latek nie otrzymał mandatu, gdyż za swoje zachowanie odpowie przed sądem. Pirat drogowy w rozmowie z policjantami tłumaczył się, że "spieszył się do partnerki". Niewątpliwie kara będzie wyjątkowo dotkliwa dla winowajcy, zważywszy na wykonywany przez niego zawód.