Afgański prezydent Aszraf Ghani przybył w środę do Mazar-i-Szarif, największego miasta na północy kraju, aby skoordynować działania przeciwko talibom. Ci zajęli już stolice dziesięciu z 34 prowincji kraju. Taliban szybko zdobywa panowanie nad krajem. Ułatwiło im to wycofywanie się z kraju koalicyjnych wojsk, przebywających tam od 20 lat. W czwartek padła prowincja Ghazni - niegdyś będąca polską strefą stabilizacyjną.
Opanowane zostało m.in. miasto Fajzabad, będące stolicą prowincji Badachszan. Miasto to i prowincja były jednymi z nielicznych, których talibom nie udało się w pełni kontrolować nawet w latach 90. XX wieku, gdy po raz pierwszy sięgnęli po władzę w Afganistanie.
Władza Talibanu objęła północ kraju. To region, który stawiał opór fundamentalistom. Wygląda na to, że decyzja prezydenta Joe Bidena o wycofaniu wojsk amerykańskich z Afganistanu uruchomiła siły, przeciwko którym koalicja - także z udziałem Polaków - walczyła od 20 lat.
Kto dziś rządzi Afganistanem?
Ciężko udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Oficjalnie - rząd w Kabulu z prezydentem Ghanim na czele. Mówi się o 60 - 65 proc. terenu kraju, zajętych przez Taliban. Ale to jest dość płynne - mówi o2.pl Jagoda Grondecka, polska dziennikarka mieszkająca od roku w Afganistanie.
Porozmawialiśmy z nią o obecnych realiach życia w kraju, który coraz szybciej cofa się do punktu sprzed 20 lat, sprzed wejścia do kraju zachodnich żołnierzy. Przypomnijmy, że międzynarodowa koalicja wojskowa uderzyła w reżim Talibów po zamachach z 11 września 2001 r. na Nowy Jork. Grondecka mówi, że nawet w stołecznym Kabulu coraz mocniej czuć napięcie i strach przed Talibami.
Czuć napięcie i lęk. Jeszcze kilka miesięcy temu Kabul był "inną planetą" na mapie Afganistanu. Wydawało się, że będzie względnie bezpieczny. Analitycy przekonywali, że jeśli talibowie będą chcieli uderzyć na stolicę, to zajmą prowincję i miasto pół roku po wycofaniu się wojsk USA. Teraz wydaje się, że jeśli we wrześniu wyjadą stąd zachodni żołnierze, to do końca listopada będzie po sprawie - opowiada kobieta.
Nastroje w liczącym 4,5 mln mieszkańców mieście nie są najlepsze. Ambasady kupują jedzenie i wodę, robią zapasy paliwa. Szykują się na blokadę miasta i utrudnienia. Jagoda Grondecka mówi wprost: jeśli dojdzie do oblężenia Kabulu, to szykuje się katastrofa humanitarna na niespotykaną skalę. Talibowie powoli, ale systematycznie okrążają stolicę Afganistanu. Możliwości poruszania się po kraju są ograniczone.
Teraz, przed ofensywą bronią się jeszcze co większe miasta: Kabul, Laszkargah, Herat czy Kandahar. W tym ostatnim toczą się ciężkie walki. Afgańska armia utrzymuje miasto, ale pomagają w tym naloty ostatnich wojsk koalicji ISAF, które jeszcze nie wycofały się z kraju. Ale te wkrótce mają się skończyć i wtedy Kandahar prawdopodobnie przejdzie we władanie talibów.
Powrót do punktu wyjścia
Prezydent Joe Biden ogłosił wyjście wojsk USA z Afganistanu w kwietniu. Ostatni żołnierz ma opuścić kraj do 11 września. Dokładnie 20 lat po atakach na World Trade Center. Propaganda Talibanu, sprawna i wykorzystująca media społecznościowe, błyskawicznie podchwyciła to i wykorzystuje.
To będzie powrót do punktu wyjścia. Kraj znowu może stać się ostoją dla dżihadystów z całego świata. A przecież aktywna jest al-Kaida, która operuje w 15 z 34 prowincji. Wciąż istnieje i działa Państwo Islamskie. Amerykanie zaś sami mówią, że nie wiedzieli, w co się pakują. Przypomina, że co prawda toczą się rozmowy z Talibami w Dosze, ale mało kto ma nadzieję na ich powodzenie.
I wskazuje jeszcze jeden istotny element układanki: Pakistan. Przypomina, że to kraj, który daje schronienie przywódcom Talibanu czy wręcz wprost finansuje ich działalność. Opowiada, że w ostatnim tygodniu pojawił się wśród Afgańczyków trend wzywania do sankcji międzynarodowych na Pakistan.
Pakistan - klucz do regionu
Zgadza się z tym był szef Agencji Wywiadu, gen. Maciej Hunia. Nie ma on także wielkich nadziei, że odbicie kraju przez talibów przyniesie Afganistanowi coś dobrego.
Cel strategiczny Pakistanu to ograniczenie do minimum pozycji Indii, a to Taliban im gwarantuje. Rząd w Kabulu utrzyma się tak długo jak będzie zasilany finansowo. Tak było w przypadku (rządów - red.) Babraka Karmala. Skończyły się pieniądze ze Związku Radzieckiego i reżim upadł - mówi o2.pl gen. Hunia.
Dodaje też, że - przewrotnie - zdobycie Kabulu nie musi oznaczać władzy nad całym krajem. W jego ocenie Afganistan nigdy nie był jednolitym państwem, a władza w Kabulu nigdy nie gwarantowała kontroli nad Afganistanem. Dodaje również, że powrót Talibanu oznacza problemy afgańskich kobiet. Gdy wcześniej rządzili tam Talibowie, w kraju obowiązywały zasady szariatu. Czy będzie tam samo?
Co do szariatu to tak. Tam gdzie będą rządzili Talibowie to żadnych praw dla kobiet - uważa generał Hunia.
Oszukani Afgańczycy
O problemie kobiet pod rządami talibów mówi także Jagoda Grondecka. Przekonuje również, że świat zachodni zostawił mieszkańców Afganistanu na pastwę Talibów.
Trudno mi wyobrazić sobie los afgańskich kobiet i dziewczynek, dzisiaj chodzących do szkoły, do kawiarń, spotykających z koleżankami. O tym nikt nie myśli, co się z nimi stanie. Ale prawdą jest, że do 10 września 2001 r. też nikt się nie przejmował ich losem - mówi dziennikarka.
Dodaje, że przez 20 lat nikt nie pomyślał o żadnej formie politycznego układu z Talibami, na wypadek takie jak dzisiaj rozwoju sytuacji: wyjścia koalicji zachodniej i przejęcia władzy przez Talibów.
Niczego nie zażądaliśmy w zamian. Afgańczycy czują się oszukani – i mają do tego podstawy - dodaje.
A Talibowie, choć nadal reprezentują szariacki i fundamentalistyczny odłam islamu, to jednak też się zmieniają. Już w połowie lat 90., gdy podbijali Afganistan, byli uznawani za średniowieczny reżim. Grodecka mówi, że dziś są jeszcze bardziej brutalni, jeszcze bardziej drapieżni. Porywają młode kobiety i dziewczynki niczym Państwo Islamskie i każą im wychodzić za mąż za bojowników. Ale chętnie też sięgają po nowe zdobycze techniki, jak media społecznościowe.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.