O pojawieniu się kleszczy wędrownych nieopodal polskiej granicy informuje "Gazeta Wyborcza". Zauważono, że te pajęczaki wyglądają niepozornie. Bardzo łatwo pomylić je z naszymi kleszczami pospolitymi.
Do niedawna kleszcz wędrowny występował w Afryce Północnej, Azji Środkowej czy basenie Morza Śródziemnego. Niestety, jest on wektorem wirusa, który u ludzi wywołuje gorączkę krwotoczną krymsko-kongijską.
Jest to odmiana bardzo dotkliwej gorączki. W połowie ubiegłego wieku została ona opisana na Krymie i w Kongu. Śmiertelność w tym przypadku oscyluje w granicach od 9 do 50 proc.
To jednak nie koniec złych wieści. Ten kleszcz może przenosić również bakterie riketsje, które wywołują u ludzi choroby należące do grupy durów wysypkowych i gorączek plamistych.
Kleszcz wędrowny nieopodal Polski
Do tej pory przypadki gorączki krymsko-kongijskiej notowane były z dala od polskich granic. "Gazeta Wyborcza" zauważa, że ta sytuacja może się zmienić.
Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) zaktualizowało mapę występowania kleszcza wędrownego, a nowe informacje nie napawają optymizmem. Osobniki pojawiły się już prawie w całej Europie Południowej. Są też obecne w Ukrainie. Najbardziej niepokoi fakt, że pojawiły się już nawet w graniczącym z Bieszczadami obwodzie zakarpackim.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.