O tej sprawie informowaliśmy w ubiegłym tygodniu. Bezdomny mężczyzna z chorą gnijącą ręką, siał postrach we Wrocławiu. Zaczepiał mieszkańców miasta i prosił o pieniądze. A kiedy spotkał się z odmową lub otrzymał za małą - jego zdaniem - kwotę, stawał się agresywny i złośliwy.
Mężczyzna zaczepiał ludzi w tramwajach, autobusach, lokalach, a nawet w kościele. Zazwyczaj prosił o pieniądze na bandaż do zabezpieczenia gnijącej ręki, po której... chodziły muchy z larwami. Ale gdy ktoś próbował mu pomóc, wściekał się.
Ostatnio rzucił we mnie pieniędzmi, bo stwierdził, że daję za mało. Dałam dwa złote. Głupia byłam, że dałam, ale pierwszy raz miałam z nim styczność i mnie jego stan i nachalność strasznie zaskoczyła. Powiedział, że uderzy mnie tą ręką, jak będę znowu pytać, czy może powinien iść do szpitala — czytamy w jednym z komentarzy w mediach społecznościowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkańcy Wrocławia opisywali, że mężczyzna celowo dotykał chorą ręką siedzeń i barierek. Ludzie obawiali się potencjalnego zagrożenia, m.in. zarażenia wirusem HIV czy wirusowym zapaleniem wątroby typu C.
Według ''Gazety Wrocławskiej'', mężczyznę widywano w bramach, gdy wstrzykiwał sobie narkotyki. Problemy miały się rozpocząć już kilka lat temu, ale mężczyzna nie miał jeszcze wtedy chorej ręki.
Mężczyzna z gnijącą ręką został zatrzymany przez policję
Niepokój wśród mieszkańców Wrocławia narastał. W końcu pojawiła się informacja, że mężczyzna trafił w ręce policji. Został zatrzymany w czwartek (3 sierpnia).
Prokuratura złożyła wniosek o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci aresztowania na okres trzech miesięcy. Sąd przychylił się do wniosku - mówi mł. asp. Rafał Jarząb z KMP we Wrocławiu.
Teraz sąd podejmie decyzję o zastosowaniu przymusowego leczenia wobec mężczyzny. Mieszkańcy miasta odetchnęli z ulgą, zwracają jednak uwagę, że służby zajęły się problemem dopiero, gdy internauci wszczęli alarm, a sprawą zainteresowały się media.