19-letni Anglik Brian Robson pół wieku temu wziął udział w programie imigracyjnym. Australia opłaciła koszty jego podróży w obie strony w zamian za dwuletni kontrakt na pracę.
Pracował dla Wiktoriańskiej Kolei, razem z kolegami Paulem i Johnem. Mężczyźni pochodzili z Irlandii.
Wszystko, żeby wrócić do domu
Szybko okazało się, że praca na drugim końcu świata nie była dla niego. Tęsknota za domem każdego dnia dawała mu się we znaki, a wiedział, że jeśli wróci, będzie musiał zwrócić koszty podróży - 800 funtów, co wtedy było zawrotną kwotą. Szczególnie że jego pensja wynosiła wówczas raptem 30 funtów.
Zdesperowany pomyślał o tym, żeby... nadać się paczką. W skrzyni o wymiarach 90x90x60 cm zmieściłby się bez problemu razem z walizką. Problemem było tylko zamknięcie wieka skrzyni. I właśnie wtedy poprosił przyjaciół z Irlandii o pomoc.
John wspierał mnie od samego początku, ale Paul się wzbraniał - wspomina mężczyzna.
Brian namawiał kolegę przez tydzień. Ostatecznie się udało - do skrzyni zabrał walizkę, poduszkę i dwie butelki - jedna z wodą do picia, a drugą mającą służyć jako toaleta. Gdy myślał, że wszystko pójdzie bezproblemowo, okazało się, że zamiast bezpośrednim lotem, paczkę przekierowano przez Los Angeles.
Kłopoty po drodze
Pierwszy etap podróży był istnym koszmarem. Paczka z 19-latkiem w środku odstawiona została wbrew napisowi "tą stroną do góry" odwrotnie. Robson spędził 22 godziny w odwróconej pozycji, co skutkowało zesztywnieniem mięśni, a nawet utratą przytomności.
Po zakończonym drugim etapie lotu Brian Robson był pewien, że jest w Londynie, więc próbował znaleźć latarkę. Upadła ona z hukiem na dno skrzyni. Pracownik magazynu zaczął "węszyć".
Spojrzał przez otwór po sęku i trafiliśmy na siebie spojrzeniami. Odskoczył o milę i powiedział: "tam jest ciało" - wspomina mężczyzna.
Później było wszystko - FBI, CIA, karetka. Brian został zabrany do szpitala, a następnie, już w przedziale pasażerskim, odesłany do domu.
Choć mówi, że nie wyobraża sobie, żeby jego dzieci miały zrobić coś podobnego, nie żałuje swojej decyzji. Jedyną rzeczą, którą by zmienił to brak kontaktu z przyjaciółmi, których poznał w Melbourne.
Gdybym spotkał ich znowu, chciałbym ich tylko przeprosić, że ich w to wpakowałem. I powiedzieć, że tęskniłem za nimi po powrocie. Chciałbym postawić im drinka - mówi.
76-letni dziś Robson spisał swoje wspomnienia. Książka "Ucieczka w skrzyni" ("The Crate Escape") ma się ukazać pod koniec kwietnia.