Z pewnością turyści, idący szlakiem górskim, nie spodziewali się zobaczyć takiego widoku. Ostatniego dnia maja pewien turysta natknął się na samochód elektryczny.
"Arystokrata z Tesli próbował zdobyć szczyt Skrzycznego" - taką relację przekazał autor posta na grupie Tatromaniacy. Skrzyczne to najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, który należy do Korony Gór Polski.
Pojazd zatrzymał się przed dużą kałużą, która mogła zaskoczyć kierowcę elektrycznego auta. Incydent ten wzbudził wiele emocji wśród turystów, którzy zaskoczeni byli nietypowym widokiem na szlaku. W sieci oczywiście szybko zawrzało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Konie nad Morskim Okiem. Słowaccy turyści zabrali głos
Wjechał autem na szlak górski
Białe elektryczne auto, zatrzymane przed dużą kałużą, szybko stało się przedmiotem zainteresowania internautów. Na grupie Tatromaniacy pojawiły się liczne komentarze. "Brak słów"; "Zakopał się czy padła bateria?"; "Dlaczego bał się przejechać przez tak małą kałużę?" - czytamy pod postem.
Internauci szybko zauważyli, że auto jest zarejestrowane w Łodzi. "Myślał, że jak z Łodzi, to przepłynie" - zażartował jeden z komentujących, na co inny dodał: "Łódź przeprasza".
"Chyba nie o taki elektryk w górach chodziło" - napisał jeden z komentujących. Nawiązał on do trwających obecnie testów busa elektrycznego, który wozi turystów do Morskiego Oka.
Pojazdy elektryczne w Tatrach
Zadaniem busa elektrycznego będzie przewożenie osób z Palenicy Białczańskiej do Włosienicy. Podczas trwających testów dokładnie oceniana będzie wytrzymałość baterii oraz pojazdu na trudnej górskiej drodze z licznymi podjazdami.
Chcemy go także przetestować na trasie z Zakopanego nad Morskie Oko. Myślimy bowiem o tym, by w przyszłości busy jeździły właśnie z Palenicy, ale i z Zakopanego - powiedział Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, cytowany przez Gazetę Krakowską.
Nowe rozwiązanie ma na celu nie tylko zmniejszenie emisji spalin w Tatrzańskim Parku Narodowym, ale także ochronę zwierząt dotychczas wykorzystywanych do transportu turystów. Działalność fiakrów nad Morskim Okiem od lat spotyka się z krytyką. Przeciwnicy tych usług oskarżają górali o przeciążanie koni, twierdząc, że pracują zbyt długo i w nieludzkich warunkach.
Liczne organizacje, w tym fundacja Viva, od dawna domagają się likwidacji transportu konnego na drodze do Morskiego Oka. Wprowadzenie elektrycznego busa ma na celu ograniczenie liczby konnych zaprzęgów, choć nie oznacza to rezygnacji z nich.
Czytaj także: Awantura w Zakopanem. "Oni oszaleli". Górale zapowiadają
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.